Od dwóch dni rosyjski Daleki Wschód i Syberia przeżywa plagę anonimowych ostrzeżeń o bombach podłożonych w budynkach instytucji publicznych.
Zaczęło się w czwartek w Chabarowsku, gdzie musiano ewakuować 46 budynków (szkół, szpitali oraz siedzibę urzędu miejskiego). W piątek od rana nieznani terroryści poinformowali o podłożeniu bomb w co najmniej 30 obiektach w różnych miastach Jakucji oraz w Błagowieszczeńsku, Irkucku, Czycie i Ułan Ude (stolicy autonomicznej Buriacji, gdzie urzędnicy musieli wyjść z siedzib miejscowego rządu i parlamentu). W samym w Irkucku ewakuowano 11 szkół, a w trakcie ewakuacji budynków w Ułan Ude policja otoczyła część centrum miasta i wyłączyła światła drogowe.
Policja poinformowała, że większość ostrzeżeń o podłożeniu bomb nadchodzi mailami (a nie przez telefon). - Wygląda to jak rozsyłanie terrorystycznego spamu – powiedział jeden z policjantów.
Obecna akcja to co najmniej trzecia taka fala „anonimowego terroryzmu" w Rosji. Poprzednia miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku, a rosyjskie służby specjalne wiązały ją ze starciem w Cieśninie Kerczeńskiej, gdzie zajęto trzy ukraińskie okręty wojenne. „Anonimowe źródła" w FSB informowały dziennikarzy, że sprawcami masowych alarmów bombowych są prawdopodobnie hackerzy z Ukrainy.
Rosjanie uważali jednak, że specjalne programy do rozsyłania maili przygotowali hackerzy z Polski.