Według gazety „La Republique des Pyrenees” do zakładu firmy Turbomeca w departamencie Pyrenees-Atlantiques przybyła delegacja Pałacu Elizejskiego z miarką w ręku, by wybrać do występu z Sarkozym pracowników „niższych lub tego samego wzrostu co on”. Czyli nie wyższych niż 1,70 m.
Pani inżynier, której bardzo zależało na spotkaniu oraz zdjęciach z prezydentem, została poinformowana, że jest to „niemożliwe, bo ma 1,85 m wzrostu”. Informacja ta została potwierdzona przez jednego z pracowników Turbomeca, który zwierzył się portalowi „Le Post”. „Pojawiło się u nas dwóch wysłanników Pałacu Elizejskiego. Po ich wizycie kierownictwo zwołało przedstawicieli związków zawodowych, by ich poinformować o tym, że do wizyty wybrano pracowników o niskim wzroście” – twierdzi mężczyzna. Według niego wysoka inżynier, która kieruje linią produkcji, dostała jednak zgodę na spotkanie z Sarkozym. „Powiedziano nam, że prezydent stanie na podwyższonej estradzie, a ona obok, na podłodze, by nie przewyższać go wzrostem” – dodał anonimowy pracownik.
Kierownictwo Turbomeca temu stanowczo zaprzecza. „Te informacje są fałszywe i opierają się na pogłoskach” – ogłosiło w oficjalnym komunikacie. Dementują to także władze lokalne.
Jednak nie pierwszy raz prezydent Francji jest oskarżany o manipulacje w związku z wizytami w fabrykach. We wrześniu 2009 r. wybuchła afera po reportażu belgijskiej telewizji RTBF o jego występie w zakładzie firmy Faurecia w Caligny.
W materiale jedna z pracownic przyznała, że to wzrost decydował, kto stanął za Sarkozym w czasie jego przemówienia. Mimo dementi Pałacu Elizejskiego temat tygodniami nie znikał z czołówek gazet, a opozycja kpiła z prezydenta. – Żałosna inscenizacja, z której można by się śmiać, gdyby nie to, że stoi za tym polityczna manipulacja – grzmiał rzecznik Partii Socjalistycznej Benoit Hamon.