Liderzy 12 krajów wezmą udział w spotkaniu Procesu Współpracy w Południowo-Wschodniej Europie (SE- ECP), organizacji zrzeszającej 11 państw regionu. 12. członek, Słowenia, zostanie przyjęty podczas szczytu.
Szczyt w Stambule to element coraz aktywniejszej roli, jaką odgrywa na Bałkanach Turcja. Jesienią zeszłego roku Abdullah Gül jako pierwszy od ćwierćwiecza prezydent Turcji odwiedził Serbię. Ankara podpisała z Belgradem układ o wolnym handlu i zaangażowała się jako mediator w trudnych relacjach między Serbami i Bośniakami.
Wśród zachodnich ekspertów nie brakuje głosów, że rosnąca aktywność Ankary na Bałkanach to tylko część szerzej zakrojonej polityki, która ma uczynić z Turcji regionalne mocarstwo. Jak zauważa John Feffer, specjalista z waszyngtońskiego Instytutu Studiów Politycznych, Turcja to „rosnąca potęga”, która nie obawia się kontrowersyjnych posunięć na arenie międzynarodowej.
Tylko w ostatnich tygodniach wynegocjowała z rządem w Teheranie (przy współudziale Brazylii) nowy układ w sprawie wzbogacania irańskiego uranu, komplikując tym samym wysiłki USA na rzecz nowych sankcji wobec Iranu. Ankara nie bała się też reakcji Izraela, bardzo zdecydowanie popierając Flotyllę Wolności, która próbowała niedawno przełamać blokadę Strefy Gazy. – Podejmując tego rodzaju działania, Turcja wyszła z cienia. Rośnie prawdopodobieństwo, że obejmie kluczowe miejsce na scenie światowej, jakie już niegdyś jej przypadało – wyjaśnia nam Feffer, nawiązując do imperium ottomańskiego.
Część ekspertów mówi wręcz o polityce „neoottomańskiej”, zauważając, że Turcja jest dziś 17. gospodarką świata, a według banku Goldman Sachs może do połowy tego wieku znaleźć się w pierwszej dziesiątce. Ważne jest też strategiczne położenie kraju na styku Europy i Bliskiego Wschodu oraz na kluczowych trasach dostaw energii na Stary Kontynent.