Dla jednych kolaboranci, dla innych bohaterowie walki o niezależność. Belgijska opinia publiczna znów jest konfrontowana ze wstydliwym epizodem z czasów II wojny światowej, gdy flamandzcy nacjonaliści współpracowali z III Rzeszą w nadziei, że ta pozwoli im stworzyć własne państwo.
Jak donosi “Le Soir”, dziennik społeczności francuskojęzycznej w Belgii, stosunek do tamtych wydarzeń stał się elementem zabiegów wokół tworzenia koalicji rządowej. Elio Di Rupo, przywódca francuskojęzycznej Partii Socjalistycznej, który prowadzi rozmowy z potencjalnymi koalicjantami, zastanawia się, jak przeprowadzić amnestię dla kolaborantów.
– Elio Di Rupo zwrócił się do mnie z pytaniem, czy nie można by sięgnąć po jakieś inne słowo niż “amnestia”, coś bliższego pojęciu “wybaczenie” – mówi na łamach “Le
Soir” Philippe Van Meerbeeck, psycholog i psychoanalityk. To on był adresatem listu prawdopodobnego przyszłego premiera, bo jeszcze przed wyborami opublikował artykuł, w którym apelował o historyczny akt amnestii. Co ciekawe, nie upomina się o to żadna z flamandzkich partii, nawet zwycięska w ostatnich wyborach N-VA, której przywódca Bart De Wever jest wnukiem działacza kolaborującego z nazistami ruchu separatystycznego VNV.
Spory o historię tlą się od wielu lat. Do końca lat 90. o amnestię apelowała Vlaams Belang, najbardziej nacjonalistyczna partia flamandzka. W 1996 roku sąd wojskowy potwierdził winę Irmy Laplasse, ikony flamandzkich nacjonalistów, która doniosła nazistom o porwaniu syna przez belgijski ruch oporu. W 2002 roku rozliczenia ostatecznie zamknięto, orzekając, że akty kolaboracji miały miejsce, ale też przyznając, że po wojnie niektóre kary były niewspółmierne do winy.