Opublikowana w prasie brytyjskiej informacja o tym, że Londyn i Paryż zawrą porozumienie o dzieleniu się lotniskowcami, wywołała wielkie kontrowersje. Wizję konfliktowej przyszłości opisał dziennik „Express”. Autor przedstawił hipotetyczną sytuację w 2015 roku, gdy wybuchają dwa poważne konflikty: na Falklandach i na Martynice.
Brytyjczycy oczywiście chcą posłać dyżurny lotniskowiec w okolice Argentyny, a Francuzi na Karaiby. Zdaniem brytyjskich komentatorów Londyn tylko straciłby na takiej współpracy, bo jest potęgą militarną. A potencjał bojowy Francji? Gazeta zacytowała amerykańskiego generała Normana Schwarzkopfa, który podczas wojny w Zatoce Perskiej powiedział: „Pójść na wojnę bez Francji, to jak wybrać się na polowanie bez akordeonu”.
Brytyjska prasa bardzo szczegółowo opisała plany wojskowe obu krajów. Porozumienie w tej sprawie mieliby zawrzeć premier David Cameron i prezydent Nicolas Sarkozy na szczycie brytyjsko-francuskim w listopadzie. Korzyść jest ewidentna: oszczędność pieniędzy. To właśnie ona może zmusić odwiecznych morskich wrogów do dzielenia się swoimi flotami. Francuzi mają jeden lotniskowiec, a Brytyjczycy dwa. Porozumienie miałoby zapewnić, że zawsze jeden z okrętów byłby w gotowości bojowej.
[wyimek]Brytyjski rząd nie uniknie radykalnych cięć w budżecie obronnym [/wyimek]
Londyn desperacko szuka oszczędności, a porozumienie w sprawie lotniskowców pozwoliłoby mu zachować sporą część z 5,2 mld funtów. Na tyle bowiem opiewa program budowy dwóch lotniskowców, które mają zastąpić obecne, wysłużone jednostki. A umowa z Francją pozwoliłaby zrezygnować z jednego.