Ilu członków SS czy SA oraz innych służb i organizacji Trzeciej Rzeszy zatrudniał po wojnie wywiad RFN? Czy zachodnioniemieckie służby chroniły hitlerowskich zbrodniarzy? Na te pytania odpowie specjalna komisja historyków, którzy otrzymali takie zlecenie od Federalnej Służby Wywiadowczej (BND).
Badacze mają cztery lata na przygotowanie raportu. Będą mieli wgląd w 10 tys. tomów opracowań, dokumentów i analiz BND. – Jesteśmy zaskoczeni, że wyrażono zgodę na dostęp do archiwum wywiadu – powiedział jeden z historyków Rolf-Dieter Müller. Do tej pory wywiad strzegł swych tajemnic sprzed lat, zasłaniając się racją stanu i ochroną danych osobowych.
Zmienił zdanie, gdy media zaczęły zamieszczać coraz więcej informacji o zbrodniczej przeszłości agentów BND. Takich jak pochodzący z Pomorza były oficer gestapo Georg K., który jako członek Einsatzkommando IV/2, czyli jednego ze specjalnych oddziałów zabójców w czerwcu 1940 r. brał udział w masakrze prawie 2 tys. Polaków w podwarszawskich Palmirach.
Rok temu do jego akt dotarł “Frankfurter Allgemeine Zeitung”, opierając się na częściowych materiałach wewnętrznego śledztwa BND sprzed prawie pół wieku. Okazało się wtedy, że co najmniej 146 ówczesnych agentów wywiadu służyło w czasie wojny w SS. Niezależni historycy szacują liczbę zbrodniarzy na służbie wywiadu po wojnie na 400. Z dostępnych danych wynika, że jedynie 21 z nich pociągnięto do odpowiedzialności. Większość procesów zakończyła się uniewinnieniem.
Tygodnik “Der Spiegel” ujawnił niedawno, że agentem BND był przez pewien czas Klaus Barbie, “rzeźnik z Lyonu”, który dowodził gestapo w tym mieście i współuczestniczył w deportacji tysięcy Żydów do obozów zagłady. Ukrywał się po wojnie w Boliwii i przekazywał meldunki do centrali BND. Niemiecki wywiad zerwał z nim kontakty dopiero w chwili, gdy zaczęła się nim interesować prokuratura RFN.