Korespondencja z Berlina
"Czy podziela pani (pan) opinię, że budowa muru była z ówczesnego punktu widzenia konieczna, aby zatrzymać odpływ specjalistów z NRD i ustabilizować tym samym sytuację polityczną w NRD i w Niemczech?". Tak brzmiało pytanie Instytutu Forsa zadane mieszkańcom Berlina przed przypadającą w najbliższą sobotę 50. rocznicą rozpoczęcia budowy muru. Co dziesiąty respondent uznał, że decyzja o budowie muru była "całkowicie słuszna". Jedna czwarta, że była "słuszna częściowo".
Mimo że dwie trzecie respondentów jest przeciwnego zdania, wyniki badań są wielkim zaskoczeniem. To, że mimo 136 śmiertelnych ofiar , niezliczonych prób ucieczki z państwa robotników i chłopów, rozbicia wielu rodzin i podzielenia murem na 28 lat
całego narodu wciąż nie brak jego zwolenników, jest dla wielu szokujące. – Są tacy na zachodzie miasta i znacznie więcej po jego wschodniej stronie – tłumaczy prof. Klaus Schroeder, historyk z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Marzenie o socjalizmie
Ocenia on, że 10 – 15 proc. byłych mieszkańców stolicy NRD nie miałoby nic przeciwko odbudowie muru. To ci, którzy nigdy nie rozstali się z marzeniem o socjalizmie, a przyczyn upadku NRD dopatrują się jedynie w złej organizacji nieistniejącego już państwa. Są to przede wszystkim zwolennicy postkomunistycznego ugrupowania Lewica. Trzy czwarte z nich odnosi się ze zrozumieniem do decyzji o budowie muru. A na postkomunistów głosuje w Berlinie co czwarty mieszkaniec stolicy, w wielu dzielnicach wschodnich niemal połowa.