Korespondencja z Berlina
14 niemieckich landów powołało do życia specjalną komisję, która ma zbadać, czy istnieją warunki uruchomienia procedury delegalizacji NPD. Jest to kolejna próba wyrugowania z niemieckiej sceny politycznej ugrupowania rewanżystowskiego otwarcie rasistowskiego i neofaszystowskiego działającego legalnie od 1964 roku. Partia odnosiła w przeszłości wiele sukcesów, ale od kilku lat jest na dnie. W ostatnich wyborach do Bundestagu zdobyła zaledwie 1,5 proc. głosów. – Zmalał wpływ NPD na środowiska prawicowe – przyznał w niedawnym wywiadzie Hans-Peter Friedrich (CDU), szef niemieckiego MSW, do niedawna przeciwnik delegalizacji NPD. Zmienił jednak zdanie i jego resort będzie uczestniczył w pracach komisji utworzonej przez landy. – Dyskusje o delegalizacji NPD mogą się jedynie przyczynić do wzrostu jej popularności – ostrzega Werner Patzelt, politolog. Przypomina, że to właśnie po nieudanej próbie delegalizacji w 2003 roku NPD złapała wiatr w żagle, zdobywając sporo głosów w Saksonii i Meklemburgii.
To już jednak przeszłość. NPD ma nadal kilku posłów w parlamencie Saksonii, ale nie odgrywa żadnej politycznej roli po początkowych spektakularnych akcjach. Podobnie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, gdzie z początkiem września odbędą się wybory do lokalnego parlamentu. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie przekroczy tym razem 5-proc. progu wyborczego. Z sondaży wynika, że może liczyć na 3-proc. poparcie, ponad dwa razy mniejsze niż w poprzednich wyborach. Z drugiej strony w marcowych wyborach do parlamentu Saksonii-Anhlat NPD zbliżyła się niebezpiecznie do 5-proc. granicy, zdobywając 4,6 proc. głosów. Ale NPD ma poważne kłopoty finansowe, zbiera pieniądze na milionowe kary nałożone przez Bundestag za machinacje finansowe i nie zwiększyła jej popularności nawet niedawna fuzja z inną partią skrajnej prawicy – DVU. Urząd Ochrony Konstytucji ocenia liczebność członków NPD na około 6 tysięcy. Większość w landach wschodnich. Po zjednoczeniu Niemiec stały się prawdziwym bastionem NPD, a głoszona przez to ugrupowanie rasistowska ideologia wywołała prawdziwą nagonkę na cudzoziemców osiedlających się w byłych terenach NRD. W sumie w wyniku podpaleń schronisk dla imigrantów oraz innych ataków zginęło do tej pory 136 osób.
Polacy osiedlający się w rejonie Görlitz w Saksonii czy Löcknitz w Meklemburgii, niedaleko Szczecina, doświadczyli w ostatnich latach aktywności NPD nawołującej przy okazji każdych wyborów do ich wysiedlenia. „Cudzoziemscy kryminaliści – raus", „Zatrzymać polską inwazję" – plakaty wyborcze tej treści były na porządku dziennym. Ich brak w obecnej kampanii wyborczej w Meklemburgii nie oznacza, że nie pojawią się przed samymi wyborami. – Polacy nie mają czego szukać w Niemczech, mamy i tak za dużo cudzoziemców – tłumaczył niedawno „Rz" Michael Andrejewski, deputowany NPD w parlamencie Meklemburgii. Jest przy tym przekonany, że Szczecin jest wciąż niemieckim miastem i wcześniej czy później zostanie włączony do RFN.
Są to rzeczy znane powszechnie, ale nie są przyczyną obecnych przygotowań do delegalizacji NPD. Zdaniem mediów jest to reakcja na wydarzenia w Norwegii i śmierć 77 osób.