Demonstracje ruchu oburzonych są organizowane od Nowej Zelandii po Alaskę. Odbędą się: w Londynie, Waszyngtonie, Nowym Jorku, Berlinie, Brukseli, Warszawie i setkach innych miast.
Ruch rozpoczął się od majowych protestów w Madrycie przeciwko bezrobociu i brakowi perspektyw dla młodzieży. Potem pałeczkę przejęli Amerykanie. Od wielu dni w parku Zuccotti w Nowym Jorku trwa akcja „Okupuj Wall Street". Demonstranci zorganizowali miasteczko namiotowe i protestują przeciw rosnącym nierównościom społecznym i uległości polityków wobec instytucji finansowych.
Gdy policja zapowiedziała likwidację miasteczka, manifestanci wezwali swych sojuszników na całym świecie do akcji solidarnościowych. Dzięki portalom internetowym takim jak Facebook oburzeni z różnych krajów błyskawicznie uzgodnili hasła ogólnoświatowego protestu.
„Bądź spokojny i miej otwarty umysł. Przynieś ze sobą śpiwór, zapasy żywności i ciepłe ubranie" – apelują działacze ruchu na Facebooku i Twitterze. Chociaż akcja odbywa się pod lewicowymi hasłami, ruch chce zachować wizerunek oddolnej inicjatywy obywatelskiej i nie życzy sobie na demonstracjach żadnych flag ani partyjnych emblematów.
Frekwencja na sobotnich manifestacjach jest wielką niewiadomą. Będą one testem skuteczności portali społecznościowych jako narzędzia mobilizacji społecznej. Główna strona ruchu na Facebooku ma już ponad 110 tysięcy sympatyków. Udział w londyńskim proteście zapowiadało w piątek około 5 tysięcy ludzi, w berlińskim – 1700, w warszawskim około 550, w hongkońskim – 500. W Rzymie policja oczekuje na ulicach kilkudziesięciu tysięcy osób, ale włoski protest przeciwko oszczędnościowym planom rządu Silvio Berlusconiego jest organizowany nie tylko przez ruch oburzonych.