Korespondencja z Brukseli
Niemieccy parlamentarzyści bez oporów zasiadają w radach nadzorczych różnych firm czy prowadzą kancelarie prawne doradzające biznesowi. Greccy otwarcie zatrudniają w biurach członków swoich rodzin. Włoscy bez oporów przyjmują luksusowe prezenty. Od 1 stycznia 2012 roku ich koledzy w Parlamencie Europejskim będą musieli poddać się ograniczeniom.
Skuteczna prowokacja
Wczoraj Komisja Konstytucyjna Parlamentu Europejskiego przegłosowała kodeks postępowania. To projekt przygotowany przez specjalną grupę pod przewodnictwem samego przewodniczącego PE. Jerzy Buzek zareagował w ten sposób na aferę ujawnioną przez brytyjski „Sunday Times" po prowokacji dziennikarskiej, gdy trójka eurodeputowanych gotowa była zgłosić – za odpowiednim wynagrodzeniem – poprawki podsunięte im przez podstawionych lobbystów. Jedna poprawka miała kosztować 12 tys. euro, roczną współpracę wyceniono na 100 tys. euro. W pułapkę dali się złapać politycy z Rumunii, Słowenii i Austrii.
– Propozycja Jerzego Buzka była dobrym planem przeciwstawienia się sytuacjom konfliktu interesów – ocenia Paul de Clerck z federacji ALTER-EU reprezentującej organizacje zabiegające o przejrzystość i zasady etyczne unijnych instytucji. „Sunday Times" opublikował artykuł 20 marca, już 11 dni później Buzek przedstawił swój program walki z korupcją. Przez kolejne miesiące w szczegółach dopracowywała go nadzwyczajna grupa czołowych eurodeputowanych pod jego przewodnictwem, w konsultacji z organizacjami pozarządowymi.
Włosi niechętni
Ostatecznie nowym kodeksem zajęła się Komisja Konstytucyjna PE. – Nie było łatwo, bo w różnych krajach podejście do ograniczeń dla posłów jest skrajnie różne. Dla niektórych nowy kodeks jest szokujący. Zakłada, że eurodeputowany jest skorumpowany i trzeba go kontrolować – mówi w rozmowie z „Rz" Rafał Trzaskowski z PO, który był koordynatorem prac nad nowym prawem z ramienia największej grupy politycznej PE – chadeków. W Komisji Konstytucyjnej projekt próbowali storpedować szczególnie eurodeputowani włoscy, ale ich poprawki zostały odrzucone. Przeważyło przekonanie, że afera z marca w istotny sposób obniżyła prestiż PE i ostrzejsze przepisy uczynią tę instytucję bardziej transparentną.