Po trzech latach badań specjaliści z Europejskiego Urzędu Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) przyznali wprawdzie, że woda ma kluczowe znaczenie dla utrzymywania prawidłowego funkcjonowania organizmu, ale uznali, że to za mało, by uznać, iż zapobiega odwodnieniu. Komisja Europejska zgodziła się z tą konkluzją. Według krytyków ta regulacja jest tak samo oderwana od realiów jak dyrektywy dotyczące krzywizny bananów i ogórków.
Inicjatorami pomysłu byli niemieccy profesorowie Andreas Hahn i Moritz Hagenmeyer – prawnicy doradzający producentom, jak mają reklamować swoje towary.
– Decyzja Komisji Europejskiej jest błędna – powiedział „Rz" Hagenmeyer. – EFSA zamiast się skupić na naukowym aspekcie problemu, wdała się w dyskusję prawną, a KE, choć nie musiała, bezkrytycznie przyjęła jej ustalenia, ignorując zdrowy rozsądek.
Hahn i Hagenmeyer chcieli, by na butelkach wody znalazł się napis: „Regularne picie dużych ilości wody może zmniejszyć ryzyko odwodnienia". Według EFSA byłby on niezgodny z art. 14 rozporządzenia 1924/2006 dotyczącym oświadczeń o zmniejszaniu ryzyka chorób.
– Odwodnienie to choroba, której nie leczy się wodą – mówi prof. Brian Ratcliffe, rzecznik brytyjskiego Towarzystwa Żywieniowego. – EFSA twierdzi po prostu, że wcale nie trzeba pić butelkowanej wody, żeby się nawodnić. I ma rację.