Okazało się że nie tylko Włochy czy Hiszpania mają kłopoty z uplasowaniem swoich obligacji na rynku, ale także najsilniejsza podobno gospodarka strefy euro, jaką są Niemcy. Jakie ma to konsekwencje dla Niemiec?
Sytuacja robi się coraz bardziej dramatyczna, nie tyle dla Niemiec co w kwestii starań zmierzających do ratowania euro oraz państw zagrożonych. Jeżeli Niemcy mają problemy z własnym refinansowaniem, to co dopiero kraje znajdujące się w gorszym położeniu finansowym. Trzeba pamiętać, że odsetki sięgające 1,98 proc. za dziesięcioletnie obligacje są znacznie niższe niż w wypadku obligacji francuskich czy wielu innych. Niemcy mogą zapewne uzyskać środki z obligacji podwyższając odsetki, ale wtedy zmuszone byłoby to zrobić inne kraje, dla których są one już i tak na bardzo wysokim poziomie. To nie jest żadne wyjście z sytuacji.
Jak to zjawisko wpłynie na próby opanowania kryzysu strefy euro?
Nieudana operacja sprzedaży niemieckich obligacji federalnych oznacza w największym uproszczeniu, iż mechanizm Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) okazuje się niewystarczający dla przezwyciężenia kryzysu właśnie z powodu trudności w zdobyciu środków na jego wyposażenia, pochodzących m.in. ze sprzedaży obligacji. W tej sytuacji pozostaje wybór pomiędzy zarazą i cholerą. Innymi słowy – albo rozwiązanie w postaci wprowadzenia euroobligacji, albo przejęcie zadań EFSF przez Europejski Bank Centralny, czyli finansowanie funduszu ratunkowego przy pomocy EBC.
Angela Merkel nie chce słyszeć o żadnym z tych rozwiązań.