– Będziemy potrzebować wsparcia wspólnoty międzynarodowej jeszcze przez co najmniej dziesięć lat po tym, gdy w 2014 r. Afganistan opuszczą obce wojska – powiedział prezydent Hamid Karzaj. Wczoraj w Bonn odbyła się konferencja z udziałem 100 państw i organizacji pomocowych.
Największą sensacją spotkania była nieobecność delegacji Pakistanu – kraju, którego pomoc w zwalczaniu rebelii talibów i al Kaidy ma kluczowe znaczenie. Władze w Islamabadzie nie wysłały nikogo w proteście przeciwko listopadowemu incydentowi z udziałem NATO, który zakończył się śmiercią 24 pakistańskich żołnierzy. W niedzielę prezydent USA Barack Obama wyraził ubolewanie z powodu tego zdarzenia – ale to nie uspokoiło Pakistanu. – Szkoda, że nie przyjechali – powiedziała szefowa amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton. – Oczekujemy jednak od Pakistanu, że będzie odgrywał konstruktywną rolę.
Uczestnicy jednodniowej konferencji zapewnili, że będą wspierać odbudowę Afganistanu zarówno finansowo, jak i politycznie – żeby po zakończeniu operacji NATO i USA kraj znów nie stał się światowym eksporterem terroryzmu.
Konkretne liczby jednak nie padły. Tylko Stany Zjednoczone zapowiedziały, że odblokują ponad 650 milionów dolarów funduszy na lokalne projekty. Zostały one zablokowane, gdy okazało się, że afgańskie banki nie potrafią się z nich rozliczyć.
Według Karzaja w 2015 roku Afganistan będzie potrzebował około 10 miliardów dolarów zagranicznej pomocy – czyli niemal połowę jego PKB. Pieniądze te mają pójść głównie na utrzymanie armii, która w 2014 roku ma osiągnąć docelową liczebność 352 tysięcy żołnierzy.