Cameron pod ostrzałem

Brytyjski premier gęsto tłumaczył się ze swojego weta w Brukseli

Publikacja: 13.12.2011 01:46

Wystąpienie Davida Camerona rozgrzało atmosferę w Izbie Gmin do czerwoności

Wystąpienie Davida Camerona rozgrzało atmosferę w Izbie Gmin do czerwoności

Foto: AFP

Na popołudniowe wystąpienie Davida Camerona w Izbie Gmin czekała cała Wielka Brytania. Szef rządu miał wyjaśnić, dlaczego na szczycie w Brukseli odrzucił plany ratowania strefy euro. Wielka Brytania jako jedyny kraj UE nie zgodziła się na podpisanie wewnątrzunijnych umów międzynarodowych zwiększających dyscyplinę fiskalną. Doprowadziło to niemal do rozłamu w rządzie, bo przedstawiciele koalicyjnej partii Liberalnych Demokratów stanowczo odcięli się od stanowiska premiera.

W Izbie Gmin miało być tak gorąco, że straż parlamentarna została postawiona w stan najwyższej gotowości. Prowadzący obrady John Bercow został upoważniony do usuwania siłą posłów, którzy będą rażąco łamać dyscyplinę.

Wybór był prosty

W przerywanym głośnym buczeniem wystąpieniu David Cameron podtrzymał swoją opinię, że jego weto w Brukseli było słuszne. – Moim zadaniem było chronić nasz interes narodowy – tłumaczył. – To nieprawda, że na szczycie chodziło o ratowanie euro, a my się na to nie zgodziliśmy. Nie godziliśmy się tylko na sposób, w jaki Unia chciała tego dokonać: za pomocą traktatu, który istniałby obok już wcześniej podpisanych. Mieliśmy wybór: albo zgodzić się na traktat, który nie daje żadnej gwarancji uratowania euro, albo go odrzucić. Więc go odrzuciliśmy – wyjaśniał.

John Bercow musiał w tym czasie kilkakrotnie uspokajać salę, bo głos premiera ginął w głośnym buczeniu dochodzącym z ław opozycji.

Nadal jesteśmy w UE

Cameron zbierał także pochwały – zwłaszcza gdy przekonywał, że Wielka Brytania mimo weta jest nadal pełnym członkiem UE. – Opowiadamy się za wspólnym rynkiem pracy i za wspólnym handlem – wyliczał brytyjski premier. – Wiemy, że dzięki UE jesteśmy silniejsi. Jesteśmy i chcemy nadal być ważnym państwem w europejskiej Wspólnocie.

Ale zaraz zaczął wyjaśniać, że jego pozytywne zdanie na temat UE nie oznacza euroentuzjazmu. – Nie jesteśmy w strefie Schengen i nie powinniśmy być, bo w ten sposób chronimy się przed nielegalną imigracją. Nie należymy do eurolandu i nie powinniśmy należeć – wołał szef brytyjskiego rządu, starając się przekrzyczeć salę. Przypomniał, że gdy Wielka Brytania decydowała, iż nie przystąpi do unii walutowej, krytycy ostrzegali, że będzie to oznaczać utratę wpływów londyńskiego City na rzecz Frankfurtu. – To było zwykłe podżeganie i teraz też jest to zwykłe podżeganie – przekonywał.

Euroagnostyk

– Jestem zawiedziony – podsumował w rozmowie z „Rz" politolog z Kingston University Robin T. Pettit. – Cameron nie wyjaśnił, przed czym uchronił swój kraj, nie zgadzając się na reformę eurolandu. To prawda, że i tak jesteśmy ważni w Unii, ale czy bylibyśmy nieważni, gdybyśmy się zgodzili na pakiet reform, na który zgodziła się – lub prawie zgodziła – cała reszta?

Premiera bronił Ed Butler, niezależny komentator polityczny. – Cameron to nie eurosceptyk – mówi „Rz" Butler. – Raczej euroagnostyk, ktoś, kto nie uważa UE za dobro nadrzędne. Uznał, że propozycje Berlina i Paryża zagrażają brytyjskiemu sektorowi finansowemu, stąd weto. To nie było antyunijne, raczej antyniemieckie i antyfrancuskie. Polityk musi kierować się racją stanu swojego kraju – i Cameron tak zrobił.

Camerona bronią też Brytyjczycy. Według sondażu dla dziennika „The Times" z wetem premiera zgadza się 57 proc. społeczeństwa, a tylko 14 proc. jest mu przeciw. ?

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora r.kostrzynski@rp.pl

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177