Myśli pan, że Dania będzie próbowała odegrać podobną rolę? W sporze Wielka Brytania – reszta Unii nie opowiedzieliście się jeszcze jednoznacznie po żadnej ze stron. W 2000 r. nie zgodziliście się na wspólną walutę. Do kogo będzie wam teraz bliżej? Do broniącej własnej niezależności Wielkiej Brytanii czy do Polski broniącej jedności UE?
Bardzo ostro zarysował pan tę alternatywę. Rząd w Kopenhadze nie zakończył jeszcze analizowania szczegółów tego, co zostało ustalone na niedawnym szczycie w Brukseli. Ale uważam, że Danii będzie bliżej do Polski. My też chcemy zwiększenia dyscypliny fiskalnej w Unii Europejskiej – ale zastrzegam, że ostateczne stanowisko w tej sprawie będzie zależeć od naszego rządu.
Czy Dania będzie chciała ugrać coś dla siebie w czasie swojego przewodnictwa? Pytam o to, bo opozycja krytykuje Donalda Tuska za to, że nie przeforsował niczego, co byłoby ważne dla Polski.
To jakieś pomieszanie pojęć. Celem przewodnictwa nie jest załatwienie czegoś dla siebie. Ono ma służyć dobru Unii Europejskiej, a nie partykularnym interesom. Dania nigdy nie wykorzystywała przewodnictwa do przepychania jakichś tematów tylko dlatego, że ma w tym swój narodowy interes. I teraz też nie będzie tego robić.