– Będziemy zmuszeni ograniczyć import żywności z Ukrainy. A wszystko przez decyzję Kijowa, by kontrolę nad produktami spożywczymi przekazać służbom weterynaryjnym. To tak, jakby uznano Ukraińców za zwierzęta – mówił główny lekarz sanitarny Rosji Giennadij Oniszczenko agencji Interfax.
Stwierdził, że Rosja ma poważne podstawy do obaw, bo „w tym roku profilaktyką cholery wśród Ukraińców zajmą się weterynarze", którzy jego zdaniem nie poradzą sobie z tym problemem. Oniszczenko przypomniał, że zeszłoroczną epidemię tej choroby w obwodzie donieckim przy granicy z Rosją udało się powstrzymać wspólnie „rosyjsko-ukraińskimi siłami".
Ostrzeżenia z Moskwy w Kijowie uznano za prowokację. Tamtejsi eksperci ds. rolnictwa wskazują, że powierzanie badania żywności weterynarzom i służbom fitosanitarnym to europejska praktyka. Choć niestosowana w Rosji – między innymi ze względu na niechętną postawę Oniszczenki.
– Mówimy o kontroli kompleksowej, w tym np. badaniach gruntu czy karmy podawanej zwierzętom – nie krył zdumienia główny inspektor weterynaryjny Ukrainy Iwan Bisiuk. Zapewniał, że reforma w tej branży jest niezbędna, a żywność dietetyczną czy dla dzieci będą dodatkowo kontrolować także inni fachowcy.
Oniszczenko, najwyraźniej w trosce o zdrowie rosyjskich dzieci, ostrzegł też, że nie będą mogły wypoczywać na Krymie.