Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby zauważyć, iż nacjonalizm w Polsce i gdzie indziej przeżywa swój renesans. Lekcje historyczne pokazują, że wróży to kłopoty. Nawet bowiem gdy zaczyna się niewinnie, od niewielkich demonstracji antyimigranckich czy historycznych rekonstrukcji, w których nasi zawsze biją obcych, skończyć się może fatalnie.
Przypomnijmy sobie niezwykłą scenę ze słynnego filmu „Kabaret”, gdy płowowłosy chłopiec ubrany w mundur Hitlerjugend, w kawiarnianym ogródku intonuje patriotyczną pieśń, a po chwili kolejno dołączają inni, a nastrój nacjonalistycznego wzmożenia opanowuje nieomal wszystkich. Wspomniane lekcje powinny nas nauczyć, że nastroje narodowego samouwielbienia należy utrzymywać raczej w stanie letnim, niż gorącym. Nic z tego. Fala nacjonalistycznych nastrojów opanowuje bowiem nie tylko Polskę, ale i inne kraje Zachodu (na nich się skoncentrujemy) ze Stanami Zjednoczonymi włącznie. Ten przykład jest szczególnie ciekawy, ponieważ kraj ten jako imigrancki powinien być w zasadzie odporny na tego typu nastroje. Tam przecież każdy jest skądś, a o rodzimych Amerykanach można mówić jedynie w przypadku Indian.