Rząd ukraiński znalazł rozwiązanie, jak przełamać pat w negocjacjach z Rosją na temat ceny dostaw gazu. Zamiast odstąpienia większości udziałów w gazociągach, czego domaga się Moskwa, może zaproponować ich dzierżawę, zachowując prawo własności.
Kolejna tura rozmów Ukrainy z Rosją nastąpi 15 stycznia. Negocjacje w tej sprawie trwają od półtora roku i nie przyniosły dotąd żadnych efektów. Ukraińcy płacą Gazpromowi za surowiec ponad 400 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, więcej, niż niektóre kraje Unii Europejskiej. W zamian za obniżkę Moskwa konsekwentnie domaga się infrastruktury, Kijów mówi „nie". Negocjacje utknęły w miejscu.
Rządowy projekt ustawy o dzierżawie gazociągów przesłany do parlamentu ma przełamać impas. Daje ona Radzie Ministrów prawo do decydowania o restrukturyzacji spółki paliwowej Naftohaz zarządzającej gazociągami, a także eksploatacją sieci oraz przekazania jej w dzierżawę. Dotychczas kompetencje te należały do parlamentu.
Julia Tymoszenko apeluje do posłów, by „nie ruszali strategicznego obiektu"
Przekazanie gazociągów w dzierżawę umożliwiłoby utworzenie międzynarodowego konsorcjum, które miałoby zarządzać ukraińskimi liniami przesyłowymi z udziałem firm z Unii Europejskiej. Ukraina złożyła taką propozycję po gazowym sporze z Rosją w 2009 roku. Ukraińscy eksperci podkreślają jednak, że dotąd żadnych konkretów dotyczących utworzenia międzynarodowego konsorcjum Bruksela od Kijowa nie usłyszała. W takiej sytuacji adresatem ustawy o dzierżawie może być tylko Rosja.
– Kreml zgodzi się na nią, ale pod warunkiem, że w przyszłości zmienią się zasady gry i Gazprom będzie mógł przejąć kontrolę nad przesyłem. Rosja musi mieć gwarancje, że tak się stanie – mówi „Rz" ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Mychajło Honczar. I dodaje: – Władze Ukrainy mogą uzyskać w ten sposób obniżenie ceny, ale muszą zdawać sobie sprawę, że Gazprom nie ustąpi w sprawie zarządzania przesyłem.
Jego zdaniem oddawanie gazociągów w dzierżawę nie jest w tej chwili najlepszym pomysłem. Bez wprowadzenia przejrzystych reguł gry w sektorze paliwowym nie zdecydują się na nią europejskie firmy, a Rosjanie będą stawiać swoje warunki.