Danii nie zależy na uczestnictwie krajów spoza strefy euro w euroszczytach, co – na razie bez powodzenia – postuluje Polska. Nowej prezydencji wystarcza, że projekt traktatu fiskalnego zawiera zapisy o możliwości przyłączenia się do niego krajów spoza strefy euro.
– Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tak uznano już w grudniu. Państwa spoza strefy euro mogą brać udział w negocjacjach i przyłączyć się do porozumienia – powiedziała premier Helle Thorning-Schmidt w czasie wczorajszej konferencji prasowej w Kopenhadze. Takie przyłączenie się oznacza tylko, że w danym kraju będą obowiązywać zapisy traktatu, np. o konieczności zredukowania deficytu strukturalnego. Ale projekt nie przewiduje, żeby w szczytach euro mogli brać udział jako obserwatorzy przywódcy państw spoza strefy wspólnej waluty.
Dania oficjalnie mówi o Unii 27 państw. – Chcemy być czynnikiem jednoczącym. Unia jest rodziną 27 państw, a nie 17 – mówił Nicolai Wammen, duński minister ds. europejskich.
Jednak ambicje duńskie nie idą tak daleko jak polskie, jeśli chodzi o udział w procesie decyzyjnym. Bo Dania wynegocjowała dla siebie w przeszłości wyjątek i nie musi przyjmować euro.
Zdaniem duńskiego rządu zabieganie o udział w szczytach strefy euro mogłoby stworzyć wrażenie, że chce on tylnymi drzwiami przyjąć wspólną walutę. A to zostałoby źle przyjęte przez społeczeństwo.