Presja na Francuzów
Premier przyleciał do Brukseli z jasnym komunikatem, który powtarzał od kilku dni. „Polska chce paktu fiskalnego, który wzmocni, a nie osłabi Wspólnotę Europejską" – powiedział Tusk rano po spotkaniu z Martinem Schulzem, nowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Zapewniał, że Polska, podobnie jak wiele innych państw, jest gotowa wziąć pełną współodpowiedzialność za realizację paktu fiskalnego. Pod jednym warunkiem, że te państwa, które biorą współodpowiedzialność, będą także współdecydowały o tym, jak wygląda realizacja tego paktu. W Schulzu znalazł życzliwego sojusznika.
Kilka godzin później niemiecki polityk na rozpoczęcie szczytu UE wymienił polski postulat otwartych euroszczytów jako jeden z trzech priorytetów Parlamentu Europejskiego. „Wszystkie 25 państw podpisujących traktat fiskalny musi mieć takie sama prawa uczestniczenia w euroszczytach. Dotyczy to zarówno członków strefy euro, jak i państw spoza niej" – powiedział Martin Schulz w wystąpieniu do przywódców państw UE. Sporo zamieszania wywołało stwierdzenie niemieckiego polityka, że Polska przyjmie euro w 2015 roku. Premier Tusk uznał, że ta nadinterpretacja wynikała z chęci wzmocnienia polskiej pozycji.
Polska miała też pełne poparcie Komisji Europejskiej. Dawało to postulatom Tuska stempel europejski. Przekonał ważnych polityków, że otwarte euroszczyty to kwestia nie tylko polskich ambicji, ale też jedności Europy. Ale do sukcesu było mu potrzebne ustępstwo ze strony Nicolasa Sarkozy'ego. To francuski prezydent zażądał wpisania do projektu traktatu fiskalnego zapisu o osobnych euroszczytach, to on do końca sprzeciwiał się dopuszczeniu do nich państw spoza strefy euro.
Polska za dyscypliną
Zgodnie z polskimi postulatami zmienił się natomiast zapis mówiący o możliwości przyłączania się do paktu. W poprzednich wersjach późniejsze dołączenie do paktu wymagało jednomyślnej zgody jego uczestników. Teraz wystarczy ratyfikacja traktatu, aby stać się jego uczestnikiem. Przy czym państwa strefy euro muszą wziąć na siebie zobowiązania wynikające z traktatu fiskalnego. A pozostałe zostaną objęte jego regułami dopiero, gdy wejdą do strefy euro. Wcześniej mogą to zrobić dobrowolnie. Sankcje za nieprzestrzeganie reguł budżetowych będą sięgać 0,1 proc. PKB i będą zasilały Europejski Mechanizm Stabilności – fundusz ratunkowy strefy euro. Jeśli jednak sankcje dotknęłyby krajów spoza strefy euro (tych biorących na siebie dobrowolnie zobowiązania traktatu), to pieniądze popłynęłyby do unijnego budżetu.
Pakt fiskalny miał zwiększyć dyscyplinę budżetową w UE, w trakcie negocjacji został jednak rozwodniony. „Dla Polski zapisy w pakcie fiskalnym w tej kwestii wydają się nawet mało ambitne" – powiedział Tusk.
Pakt w początkowej wersji zakłada, że tzw. deficyt strukturalny (deficyt budżetowy oczyszczony z wpływu koniunktury, czyli pokazujący sytuację w średnim terminie) nie mógłby być większy niż 0,5 proc. PKB. W najnowszej wersji limit 0,5 proc. PKB jest już przedstawiony jako dolna granica przedziału wahań tego deficytu, bez precyzowania górnej.