To była największa tragedia w historii egipskiej piłki nożnej. Po zakończeniu meczu drużyn Al-Masry Port Said z Al-Ahly
Kair miejscowi kibice wybiegli na murawę i rzucili się na fanów przybyłych ze stolicy. Byli uzbrojeni w noże, pałki, race i kamienie. Wśród zaatakowanych wybuchła panika, ludzie tratując się nawzajem, zaczęli uciekać w stronę wąskich wyjść.
Właśnie tam rozegrała się tragedia. Większość spośród ponad 70 ofiar śmiertelnych to kibice zaduszeni w piętrzącym się w wyjściach tłumie. Reszta zmarła w wyniku ran kłutych lub tłuczonych. – To, co jest najbardziej szokujące, to postawa policji. Funkcjonariusze stali i bezczynnie przyglądali się rzezi – mówi „Rz" dziennikarz Chaled Omar z kairskiego dziennika „Al-Masry al-Jaum".
Weterani z Tahrir
Bierna postawa policji wywołała oburzenie w Egipcie. A także spekulacje, czy zadyma nie była prowokacją służb mundurowych, które od dawna mają na pieńku z fanami Al-Ahly. O ile bowiem kibice Al-Masry kojarzeni są z nadal rządzącą krajem armią, o tyle fani drużyny ze stolicy uznawani są za opozycjonistów.
Liczni, znakomicie zorganizowani i zaprawieni w bójkach kibice, brali czynny udział w walkach podczas egipskiej rewolucji. To oni bronili wiecu opozycji podczas pokazywanego przez telewizję na całym świecie szturmu zwolenników obalonego dyktatora Hosniego Mubaraka na placu Tahrir. Mimo że napastnicy mieli wielbłądy, pałki i broń palną, kibice Al-Ahly dzielnie stawili im czoło.