W lutym białoruski MSZ zażądał od przedstawicieli Polski i UE w Mińsku udania się do swoich krajów „na konsultacje". Tak się też stało, a w geście solidarności białoruską stolicę opuścili wszyscy ambasadorzy państw Wspólnoty.
Od kilku tygodni władze białoruskie czyniły gesty pojednawcze pod adresem UE. Prezydent Aleksander Łukaszenko ułaskawił dwóch więźniów politycznych: Andreja Sannikaua i Zmiciera Bandarenkę. Pojawiły się też pogłoski o rychłym powrocie unijnych dyplomatów. – Nie jest to żadna nagroda dla Łukaszenki. To nie my spowodowaliśmy wyjazd ambasadorów. W naszym interesie leży obecność szefów placówek dyplomatycznych państw UE w Mińsku – usłyszeliśmy od osoby zbliżonej do polskiego MSZ.
– Jeśli ustały powody zgrzytu dyplomatycznego w relacjach UE z Białorusią, to mogą też przestać funkcjonować skutki. Wydaje mi się, że możemy mieć satysfakcję z solidarności europejskiej w tej sprawie, która – jak widzimy – jest skuteczna – powiedział na konferencji prasowej szef MSZ Radosław Sikorski, cytowany przez PAP. Jego zdaniem ważniejszy od komfortu i miejsc przebywania ambasadorów jest stan relacji między UE a Białorusią – zależy on od tego, jak Białoruś traktuje swoich własnych obywateli.
Po południu wiadomo było, że do Mińska wrócił polski ambasador Leszek Szerepka i jego koledzy z Litwy i Szwecji, a do Warszawy – ambasador Wiktar Gajsionak.