Chodzi o aferę znaną jako „Vatileaks": w styczniu i lutym do włoskiej prasy przedostały się tajne watykańskie dokumenty, w tym prywatne listy pisane do papieża. W niektórych z tych dokumentów pojawiły się zarzuty korupcji i niegospodarności w zawieraniu kontraktów przez Watykan i nieporozumienia w kierownictwie Instytutu Dzieł Religijnych (IOR), czyli banku watykańskiego. Prezes tego banku Ettore Gotti Tedeschi został usunięty ze stanowiska w czwartek.
Aresztowanie dokonane zostało w piątek, ale rzecznik Watykanu odmówił podania informacji, kim jest zatrzymany, bez zgody śledczych. Dopiero w sobotę okazało się, że zatrzymanym jest kamerdyner Paolo Gabriele. Do zadań kamerdynera należy m. in. pomaganie papie-żowi w ubieraniu się, podawanie dań na papieski stół i wręczanie różańców osobom odwiedzającym Ojca Świętego. Gdy papież jedzie papamobile, kamerdyner siedzi na przednim siedzeniu, obok kierowcy. Ma dostęp do prywatnych pokoi papieża. I to u niego znaleziono podobno niektóre tajne dokumenty.
Kluczowe pytanie, jakie zadają sobie specjaliści znający się na sprawach watykańskich, brzmi: dlaczego 45-letni Gabriele, osoba świecka, znany jako człowiek skromny i religijny, żyjący w komfortowym mieszkaniu w Watykanie z żoną i trójką dzieci, miałby zrobić coś, co może go kosztować nawet 30 lat więzienia?
– Jeśli to rzeczywiście on, to możemy jedynie domniemywać. Może pieniądze, ogromne pieniądze? A może mania wielkości? – zastanawiał się w rozmowie z „Rz" Rainer Kampling, profesor Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, specjalista od teologii i spraw watykańskich. – Ale podkreślam: nie wiemy, czy to naprawdę Paolo Gabriele jest winien. Muszą być na to bardzo mocne dowody – podkreślił.
Włoski dziennikarz Gianluigi Nuzzi, który ujawnił watykańskie dokumenty, nie chce podać nazwiska swojego informatora. Upiera się jedynie, że nikomu nie dawał za nie pieniędzy. Jak podkreśla, ci, którzy przekazali mu materiały, byli „naprawdę zatroskani problemami Kościoła katolickiego" i pragnęli jedynie ujawnić korupcję.
Niektórzy eksperci watykańscy dowodzą, iż cała sprawa jest przejawem skomplikowanej gry wewnątrz Stolicy Apostolskiej, czyli po prostu walki o władzę. „Nie mamy do czynienia jedynie z przeciekiem dokumentów, który może zostać uznany za zdradę" – uważa historyk Kościoła Alberto Melloni, który twierdzi, że chodzi o wojnę pomiędzy najbardziej wpływowymi osobami z Kurii Rzymskiej.