Irlandczycy zdecydowaną większością głosów opowiedzieli się za przyjęciem traktatu fiskalnego. Pakt, który ma wymusić większą dyscyplinę bud-żetową w krajach posługujących się unijną walutą, poparło 60 procent głosujących w czwartkowym referendum.
To pierwsze głosowanie w sprawach europejskich od dekady, w którym irlandzkie społeczeństwo za pierwszym razem mówi „tak". W 2001 roku Irlandczycy odrzucili traktat nicejski, stawiając pod znakiem zapytania rozszerzenie UE o dziesięć krajów, m.in. o Polskę. W 2008 roku sprzeciwili się natomiast traktatowi lizbońskiemu, który miał usprawnić funkcjonowanie UE i wprowadzić nowy system głosowania kosztem mniejszych krajów. Irlandczycy dali się przekonać do poparcia obu traktatów dopiero w powtórzonych głosowaniach po długich kampaniach informacyjnych i presji ze strony UE. Tym razem jednak się nie wahali.
– Irlandczycy przerazili się wizji rozpadu strefy euro, ale przede wszystkim tego, że jak nie zagłosują, to kraj nie otrzyma finansowej pomocy. Ten argument bardzo często pojawiał się w dyskusjach przed referendum i podziałał na wyobraźnię ludzi zaniepokojonych o przyszłość swoją i swoich dzieci – mówi „Rz" Andy Storey z University College w Dublinie.
Irlandia, która czerpała znaczną część swojego dochodu z sektorów bankowego i budowlanego, wyjątkowo boleśnie odczuła skutki kryzysu finansowego. Jako jeden z pierwszych krajów musiała poprosić o międzynarodową pomoc finansową, aby uniknąć bankructwa. Od 2010 roku otrzymuje wypłacane w transzach wsparcie w wysokości 85 miliardów euro. Tymczasem w traktacie fiskalnym zapisano, że kraje, które nie ratyfikują dokumentu, nie będą mogły liczyć na środki z Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej. Chociaż stanowią one tylko część pomocy dla Dublina, są jednocześnie warunkiem otrzymywania wsparcia także z innych źródeł.
– Irlandia jest wciąż w bardzo złej kondycji gospodarczej. Wzrost jest minimalny, bezrobocie rośnie, a konsumpcja cały czas maleje. W perspektywie mamy kolejne zwolnienia i podnoszenie podatków. Nastroje są wyjątkowo złe – mówi dr Storey.