Z większości przeprowadzonych w ostatnim czasie sondaży przedwyborczych wynika, że Obama ma wyraźną przewagę nad republikaninem Mittem Romneyem w takich dziedzinach jak polityka zagraniczna czy kwestie społeczne. Problem w tym, że dla statystycznego wyborcy nie są to kwestie najważniejsze. Wyborcy podczas nadchodzącej kampanii będą przywiązywać dużo większą wagę do takich spraw jak gospodarka (ze szczególnym zwróceniem uwagi na tworzenie miejsc pracy, wysokość podatków i zmniejszanie deficytu) oraz opieka zdrowotna.
Gospodarka, głupcze!
Zwłaszcza jeśli chodzi o ekonomię, Barackowi Obamie zaczyna się palić grunt pod nogami. Jeszcze na początku roku wydawało się, że wzrost gospodarczy nabiera tempa. Co miesiąc przybywało co najmniej 100 tysięcy nowych miejsc pracy, a pracodawcy deklarowali chęć zatrudniania następnych. Potem jednak coś się zacięło – kolejne raporty Departamentu Pracy rozczarowywały analityków z Wall Street, a prezes Rezerwy Federalnej Ben Bernanke wielokrotnie powtarzał, że sytuacja na rynku pracy nieprędko się poprawi. Tymczasem badania wskazują, iż spadające zaufanie co do perspektyw poprawy gospodarczej jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na wybory Amerykanów. Pogarszające się wskaźniki sprawiają, że coraz więcej mieszkańców USA jest przeświadczonych o tym, iż to Mitt Romney lepiej poradzi sobie z ekonomicznymi wyzwaniami. Najnowszy sondaż New York Times/CBS News wskazuje, że tylko 39 proc. badanych akceptuje sposób, w jaki Obama radzi sobie z problemami gospodarczymi, a 55 proc. jest w tej sprawie krytycznych. Jeszcze w kwietniu proporcje w odpowiedzi na te same pytania wynosiły 44:48.
Wyścig wyborczy praktycznie się wyrównał. W tym samym sondażu Romney ma przewagę nad Obamą w stosunku 47:46, czyli w granicach błędu statystycznego. Jeszcze w marcu obecny prezydent miał nad republikaninem wyraźną, kilkuprocentową, przewagę.
Inną z szans obozu Romneya jest przedstawianie Obamy jako typowego polityka niewywiązującego się ze składanych wcześniej obietnic. Przypominanie hasła wyborczego demokraty z 2008 roku o „nadziei i zmianie" może okazać się skuteczne. Tak właśnie widzi prezydenta 58 procent badanych. Badania opinii publicznej pokazują jednak, że i w obecnej kampanii to gospodarka pozostaje dominującym zagadnieniem dla wyborców. Spektakularnego sukcesu, jakim dla Baracka Obamy było potwierdzenie przez Sąd Najwyższy zgodności reformy ubezpieczeń medycznych z konstytucją, nie udało się zdyskontować w sondażach.
Romney dla bogatych
Z kolei dla Obamy szansą jest utrwalanie podczas kampanii wizerunku obecnego prezydenta jako obrońcy interesów klasy średniej. W tym kierunku zmierza jego kampania wyborcza. Telewizyjne spoty demokratów próbują zdyskredytować Romneya jako kandydata reprezentującego interesy najbogatszych.