- Te postaci symbolizują polityczne ideologie, które odcisnęły piętno na XX wieku – tłumaczył Jean-Pierre Moure, mer jednego z największych miast południa Francji. Przyznał, że istnieją co prawda ciemne strony upamiętnionych osób, ale należy pamiętać o ich historycznych zasługach. Jego zdaniem „Mao przywrócił godność narodowi chińskiemu" i tak zostanie zapamiętany.
Kiedy w 2010 r. na placu XX Wieku w Montpellier stanął trzymetrowy pomnik Lenina, wywołało to oburzenie wykraczające poza granice Francji. Kilkudziesięciu eurodeputowanych wystosowało do władz miasta petycję, domagając się zburzenia pomnika, który jak napisali, znieważa pamięć ofiar sowieckich. Żądali też, by zrezygnowano z zapowiadanego postawienia monumentu Mao Zedonga.
- To głupota. To tak, jakby stawiać pomnik Hitlerowi. Też był wielkim człowiekiem pewnego okresu w życiu narodu niemieckiego. I Stalin był wielkim synem narodu gruzińskiego, uwielbiano go tam, choć wymordował połowę Gruzinów – mówi „Rz" Vytautas Landsbergis, przywódca Litwy z czasów wyrywania się spod władzy radzieckiej, obecnie eurodeputowany. Był jednym z sygnatariuszy petycji. Jak podkreśla, współczuje Francuzom, zwłaszcza z „pięknego miasta Montpellier", że nie mają rozumu.
Pomysłodawcą wystawienia pomników tzw. wielkich ludzi XX wieku był w 2010 r. Georges Freche, ówczesny lewicowy przewodniczący rady regionu Langwedocja-Rousillon.
W nowej części miasta, zaprojektowanej z urbanistycznym rozmachem, postanowił poświęcić wielki plac ekspozycji pomników wybranych dziesięciu postaci z najnowszej historii. Freche – który ubolewał, że „młodzieży francuskiej brakuje historycznych i politycznych punktów odniesienia" – planował nawet postawić pomnik Stalina. Ostatecznie jednak uznał, że „jest na to jeszcze za wcześnie".