Geert Wilders jest znany nie tylko w Holandii przede wszystkim jako zdeklarowany nacjonalista walczący z imigrantami oraz islamem. Jego partia uruchomiła kilka dni temu stronę internetową pomyślaną jako forum protestów przeciwko zbyt wysokim pensjom unijnych urzędników. Jak twierdzi Wilders, już po trzech dniach zebrał 75 tys. elektronicznych podpisów pod żądaniem ich zdecydowanej obniżki.
Bruksela zareagowała natychmiast. - Pensje są u nas wysokie, ale nie smażymy tu hamburgerów - wyjaśnił w poniedziałek rzecznik Komisji Europejskiej. - Gdyby chociaż smażyli hamburgery, oznaczałoby to, że przynajmniej cokolwiek robią - odpowiedział natychmiast Wilders na twitterze. Nikt nie ma wątpliwości, że nowa kampania Partii Wolności (PVV) Geerta Wildersa ma związek zwrześniowymi wyborami parlamentarnymi.
Zdeklarowany populista szuka nośnego tematu, który w warunkach obecnego kryzysu miałby zapewnić mu poparcie wyborców, podobnie jak to miało miejsce w przypadku kampanii antyimigracyjnej w poprzedniej elekcji. W jej wyniku partia Wildersa zdobyła trzecią pozycję na holenderskiej scenie politycznej i zdecydowała się na udzielenie poparcia w parlamencie mniejszościowemu rządowi Marka Rutte. Wycofała je w kwietniu tego roku na znak protestu przeciwko planom oszczędnościowym rządu będącym realizacją ustaleń UE. Wilder opowiada się obecnie nie tylko za wystąpieniem Holandii ze strefy euro, lecz także z Unii.
- To właśnie sprawia, że nie ma najmniejszych szans na uczestnictwo w koalicji rządowej w następstwie wrześniowych wyborów, gdyż z takim programem nie może marzyć o zdobyciu nawet jednego partnera koalicyjnego - tłumaczy "Rz" Andre Krouvel, politolog z Vrije Universiteit w Amsterdamie. Jego zdaniem ogromna większość społeczeństwa jest przekonana, że 4600 euro miesięcznej pensji na starcie kariery urzędniczej UE oraz 27 tys. euro miesięcznie dla komisarza unijnego jest nie do przyjęcia.
Sprawa ta nie ma szans, aby stać się jednym z głównych tematów wyborczych. Wildersowi nietrudno także zarzucić hipokryzję, bo jego partia ma pięciu deputowanych w Parlamencie Europejskim, których diety są także królewskie.