Za grupy etniczne w RFN uznawane są duńska, fryzyjska, serbołużycka oraz Sinti i Romów, którzy przywędrowali do Europy z Półwyspu Indyjskiego, a status mniejszości uzyskali dopiero w 1995 r. (sic!). Czyli – jeśli się chce, to można. Jak utrzymują niemieccy politycy, Polakom te prawa się nie należą, gdyż stara Polonia rzekomo wymarła, a „obywatele polskiego pochodzenia” w RFN są powojennymi imigrantami. Według strony niemieckiej przyznanie im praw mniejszości utorowałoby drogę do podobnych roszczeń Turkom i innym grupom osiedleńców z zagranicy. Co paradoksalne, ów pogląd powielają niektórzy polscy politycy. „Turecki argument” jest o tyle irracjonalny, że przybysze z kraju Atatürka nie pochodzą z Europy Środkowej i nigdy w dziejach Niemiec nie mieli praw mniejszości. Polska mniejszość nie jest wymysłem imigrantów i nie chodzi o wspaniałomyślne nadanie jej tych praw, lecz ich przywrócenie.
Przedwojenna, półtoramilionowa mniejszość polska w Niemczech nie wyparowała, żyją jej potomkowie i spadkobiercy, nadal też funkcjonują jej organizacje, jak ponadstuletnia Oświata czy Związek Polaków spod znaku Rodła. Gdy po zdobyciu władzy przez Hitlera nakazano wszystkim instytucjom zmianę symboliki, polscy działacze wymyślili sobie nowy znak wyglądający jak zmodyfikowana swastyka, który w rzeczywistości przedstawiał bieg Wisły i jeszcze bardziej podkreślał ich łączność ze starą ojczyzną.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Niemieccy politycy jakoś nie kwestionują sensu istnienia i ojczyźnianych tęsknot członków Związku Wypędzonych, którego większość stanowią obecnie dzieci i wnuki wysiedleńców urodzonych w RFN oraz imigranci ekonomiczni z ostatnich lat. W gościnie u Związku Wypędzonych z okazji Dnia Stron Ojczystych kanclerz Merkel obsypała pochwałami organizację Eriki Steinbach i nazwała wysiedleńców „ambasadorami pojednania”. Szef Związku Polaków Marek Wójcicki skwitował to pytaniem: „Jeśli tak, to kim my jesteśmy, elementem zakłócającym pojednanie?”.
Wygląda na to, że w Niemczech „wypędzenie” jest dziedziczne, a obce pochodzenie narodowe – nie. To prawda, że po wojnie wyemigrowały do RFN w poszukiwaniu lepszego bytu tysiące obywateli PRL. Wielu z tych, którzy uzyskali niemieckie dokumenty, nie czuje dziś żadnego związku z Polską. I nie można im mieć tego za złe. Narodowa przynależność jest kwestią indywidualnego wyboru każdego człowieka. Także członkowie mniejszości niemieckiej w Polsce, zanim uzyskali tę możliwość i zmienili nazwiska z Króla na Krolla itp., byli Polakami lojalnymi wobec komunistycznych władz, należeli do partii i różnorakich organizacji, a nawet pracowali dla służb bezpieczeństwa. Co więcej, nikt obecnie nie stosuje wobec nich kryterium terytorialnego; członkami mniejszości mogą być Niemcy mieszkający w dowolnym miejscu w naszym kraju, w tym imigranci z RFN, którzy dopiero się u nas osiedlają.
Chłodzenie szampana
Można śmiało stwierdzić, że gdyby nie bunt polskich straceńców z organizacji w RFN rządowi kanceliści mieliby do rozwiązania tylko jeden problem: jak hucznie obejść 20-lecie traktatu dobrosąsiedzkiego. Jeszcze dwa tygodnie temu niemieccy politycy wyrażali gotowość do rehabilitacji działaczy polskiej mniejszości, którzy skończyli w obozach koncentracyjnych, jednak kategorycznie sprzeciwili się przywróceniu Polakom odebranego statusu. Zaproponowali erzac: powołanie rzeczników do spraw Polaków w RFN i dorzucenie paru groszy organizacjom polonijnym, w tym na nauczanie języka polskiego. W zamian zażądali dodatkowego dofinansowania mediów i obiektów mniejszości niemieckiej w naszym kraju. W ten sposób asymetria w traktowaniu obu grup narodowościowych, zamiast zmaleć, byłaby jeszcze większa. Od zawarcia traktatu biedniejsza Polska wyasygnowała z budżetu na potrzeby niemieckiej mniejszości liczącej 147 tys. członków kilkaset milionów euro, bogatsze Niemcy na działalność polskich organizacji wydały zaledwie kilkanaście milionów. Na każde euro wysupłane w RFN na nauczanie języka ojczystego „obywateli przyznających się do polskich korzeni” przypada w Polsce po 1,5 tys. euro wydatkowanych na naukę mowy przedstawicieli mniejszości niemieckiej.