Jedyna rzecz, która ma dzisiaj znaczenie, to bynajmniej nie wyniki badań opinii publicznej, ale jaka będzie Francja za pięć lat – oświadczył Francois Hollande na niedawnej pierwszej konferencji prasowej od czasu objęcia urzędu. W ten sposób odniósł się do medialnej burzy, jaką wywołały informacje o dramatycznym spadku popularności prezydenta socjalisty.
Szczególnie bolesna dla prezydenta jest utrata zaufania zwykłych pracowników. Sześć miesięcy temu wspierały go dwie trzecie robotników, dzisiaj o połowę mniej. A jest to grupa społeczna, która stanowi bazę elektoratu Partii Socjalistycznej.
Pożądany pragmatyzm
– Mamy do czynienia ze zjawiskiem nieznanym w czasach V Republiki – zwraca uwagę Jerome Sainte-Marie, politolog z instytutu CSA. Dotychczasowe działania w postaci populistycznego kroku, jakim było obniżenie wieku emerytalnego, były realizacją wyborczych obietnic i zostały szybko zapomniane. Podobnie jak spektakularne posunięcia w rodzaju zmniejszenia pensji prezydenta o jedną trzecią, po podwyżce o 170 proc. za czasów Nicolasa Sarkozy'ego.
Czy słaby prezydent jest w stanie nie tylko skutecznie rządzić krajem, ale i przeprowadzić szereg zapowiadanych reform, w dodatku o charakterze liberalnym?
Największa po niemieckiej gospodarka UE znajduje się w bardzo złej kondycji. Wciąż grozi jej istotne obniżenie kredytowych ratingów.