Niemal dwie trzecie członków władz Związku Wypędzonych (BdV) wywodziło się w przeszłości z hitlerowskiej NSDAP – takie informacje zawarł w swej ekspertyzie prof. Michael Schwartz na temat przeszłości stowarzyszenia niemieckich wysiedlonych po wojnie przymusowo z Polski i innych krajów. – Gdyby wziąć pod uwagę również zwolenników reżimu nazistowskiego, to można śmiało powiedzieć, że w pierwszym zarządzie BdV w 1958 roku było ich cztery piąte – tłumaczy „Rz" prof. Schwartz.
Miażdżąca ekspertyza
Licząca niemal 600 stron praca zostanie oficjalnie przedstawiona na początku grudnia tego roku, ale już dzisiaj wywołuje sporo kontrowersji. Powstała na zamówienie obecnych władz Związku Wypędzonych, które poczuły się zmuszone do takiego kroku po licznych publikacjach prasowych na temat nazistowskich korzeni organizacji niemieckich wypędzonych.
Tej samej, która w ostatnich latach znalazła się w centrum polsko-niemieckiego sporu polityczno-historycznego, ale także wywołuje nadal wiele kontrowersji w Niemczech. Wystarczy przypomnieć spór o kształt budowanego obecnie w Berlinie centrum dokumentacji powojennych wysiedleń Niemców, w którym pierwszoplanową rolę odegrał szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle, blokując osobisty udział w tym przedsięwzięciu pani Eriki Steinbach, szefowej BdV.
– Ekspertyza uwidacznia w sposób mało zaskakujący, że wielu ówczesnych członków zarządu BdV było w różnym stopniu związanych z reżimem nazistowskim lub też jego aktywnymi uczestnikami – tłumaczy Erika Steibnach w specjalnym oświadczeniu. Jej zdaniem w tamtych latach obecność nazistów w instytucjach publicznych nie była niczym niezwykłym. – W 1958 roku jedna trzecia urzędników w NRD była w przeszłości członkami NSDAP – udowadnia.
W tym czasie na 13 członków pierwszego prezydium związku jedynie dwóch nie było związanych z reżimem nazistowskim – mówi Michael Schwartz. Wśród pozostałej jedenastki są co najmniej trzy osoby, na których ciążą podejrzenia o uczestnictwo czynne lub bierne w zbrodniach nazistowskich.