Dzień przed planowaną na środę eksmisją z domu modlitewnego stojącego na obrzeżach białoruskiej stolicy i przejęciem budynku przez służby komunalne prawnik wspólnoty religijnej Siarhiej Łukanin otrzymał od władz Mińska wiadomość, że wystąpiły one do sądu o cofnięcie nakazu eksmisji.
Jak tłumaczy prawnik „Nowego życia", nie oznacza to jeszcze przyznania wspólnocie prawa własności do świątyni, która powstała w przebudowanej dawnej kołchozowej oborze.
Najważniejsze według Łukanina jest jednak to, że licząca ponad tysiąc wiernych stołeczna wspólnota protestancka nie pozostała bez dachu nad głową. Wycofanie się władz z zamiaru wypędzenia „Nowego życia" z budynku wierni tego Kościoła nazywają cudem.
Przyznają, że dokonał się on nie tylko dzięki ich modłom w intencji opamiętania się władz, ale też dzięki solidarności białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego oraz rozgłosowi, jaki sprawie wyrzucenia „Nowego życia" ze świątyni nadały białoruskie i zagraniczne media.
Na rozgłos medialny powołała się też w czasie tłumaczenia Łukaninowi zmiany postawy władz wobec protestantów stołeczna urzędniczka, która wystąpiła o wstrzymanie eksmisji.