Co więcej, nic o tym nie powiedział podczas lipcowych przesłuchań w Kongresie. – W tej sprawie Amerykanie mają prawo być oburzeni – mówił Obama, który przypomniał, że niezależnie kto znajduje się u steru władzy, IRS musi zachować swoją integralność i nie poddawać się wpływom politycznym. Sam Miller swoją rezygnację motywował „koniecznością przywrócenia publicznego zaufania do narodowego urzędu skarbowego”.
Urząd podatkowy poinformował także o zidentyfikowaniu dwóch niższych urzędników IRS z Cincinnati bezpośrednio odpowiedzialnych za szykanowanie prawicy. Rezygnacja nie uwolni jednak Millera od obowiązku pojawienia się w piątek przed Komisją Środków Budżetowych Izby Reprezentantów, bo formalne odejście p.o. komisarza ma nastąpić dopiero na początku czerwca.
Niektórzy republikanie, w tym przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner i przywódca republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell, domagają się dokładnego zbadania, czy w tej sprawie winnych nadużycia władzy nie wysłać do więzienia. Proceder utrudniania życia prawicy trwał bowiem dużo dłużej i zaczął się najprawdopodobniej już na początku 2010 roku. Śledztwo ma dotyczyć zarówno możliwości naruszenia praw obywatelskich, jak i tzw. ustawy Hatcha zabraniającej pracownikom federalnym angażowania się w niektóre rodzaje działalności politycznej.
Kongres zajął się także innymi skandalami, które wstrząsnęły w ostatnich dniach administracją. W środę przed komisją izby niższej pojawił się prokurator generalny Eric Holder, który wcześniej zarządził przeprowadzenie formalnego śledztwa w sprawie IRS. On sam musiał się jednak tłumaczyć z innej afery, związanej z zajęciem telefonicznych billingów Associated Press i dziennikarzy tej agencji.
Odbyło się to bez wiedzy i zgody zainteresowanych. Powodem decyzji miał być według prokuratora generalnego „bardzo poważny wyciek” informacji dotyczących operacji CIA w Jemenie. Holder utrzymywał na Kapitolu, że celowo wyłączył się z tego śledztwa, ale kongresmani obu partii nie dawali za wygraną, usiłując dociec, dlaczego Departament Sprawiedliwości nie poprosił AP o wydanie billingów. Miejscami dochodziło do ostrej wymiany zdań.
Biały Dom ustąpił natomiast w innej sprawie, która od kilku miesięcy zaprząta uwagę opinii publicznej, i ujawnił treść e-maili wymienianych po zamachu na amerykański konsulat w Bengazi we wrześniu ub.r. Domagali się tego przede wszystkim republikanie. Wstępna lektura liczącego ponad 100 stron dokumentu pokazuje, że w samej CIA istniał ostry spór o to, jakie informacje dotyczące szczegółów ataku powinny przedostać się do wiadomości publicznej.