Składająca się z 12 teologów i prawników Rada Strażników odrzuciła oprócz setek innych kandydatów także dwóch szczególnie ważnych: nadzieję reformatorów Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego i faworyta obecnego prezydenta Esfandiara Rahima Maszaia.
– Przywykliśmy do wyboru między złym a jeszcze gorszym. Teraz, jak się wydaje, będzie podobnie – dzieli się uwagami z „Rz" Mariam Mirza, irańska feministka i dziennikarka, od poprzednich wyborów, zakończonych zamieszkami, mieszkająca w Niemczech.
Wielkie emocje towarzyszyły oczekiwaniu na ogłoszenie listy kandydatów przez złożoną z 12 teologów i prawników Radę Strażników. Zmieniano datę jej ogłoszenia, najpierw miała być znana we wtorek, potem przesunięto ją na środę. Ale państwowa telewizja podała ją ostatecznie we wtorek wieczorem.
Jasne było od początku, że sito, przez które Rada przepuszcza kandydatów na prezydenta Islamskiej Republiki Iranu, ma małe dziurki. I to się potwierdziło, z prawie siedmiuset osób, które zarejestrowały swoją kandydaturę, zostało ośmiu.
Cztery lata temu z niemal pięciuset Rada dopuściła czterech, w tym walczącego o reelekcję Ahmadineżada i kandydata reformatorskiej opozycji Mira Hosejna Musawiego. Tamte wybory skończyły się największymi od czasów rewolucji islamskiej protestami. Na ulice wyszły miliony Irańczyków oskarżających władze o sfałszowanie wyników na rzecz Ahmadineżada. Protesty zostały zdławione, wielu liderów opozycji trafiło za kraty, a mediom jeszcze przykręcono śrubę.