Słaby sułtan staje po stronie ludu

Czy protesty na ulicach tureckich miast skończą się przewrotem pałacowym w Ankarze i odsunięciem od władzy premiera Recepa Erdogana? Prezydent Abdullah Gül zdaje się do tego szykować.

Publikacja: 06.06.2013 03:50

Słaby sułtan staje po stronie ludu

Foto: AFP

Szef rządu od wybuchu manifestacji w Stambule mnoży gafy. Najpierw kazał policji brutalnie rozproszyć manifestantów, którzy jak najbardziej pokojowo chcieli obronić jeden z nielicznych parków szybko rozrastającej się metropolii. Gaz łzawiący, gumowe kule i pałki spowodowały setki rannych i dwóch zabitych.

Potem Erdogan mnożył prowokacyjne i pełne pogardy epitety wobec protestujących, nazwał ich m.in. „wandalami i sabotażystami". Chwalił się także, że w odpowiedzi na każdych 20 manifestantów może wystawić 200 tys. własnych zwolenników. Wreszcie, co zostało odebrane jako wyraz wyjątkowego lekceważenia politycznych przeciwników, wybrał się w podróż po krajach Afryki Północnej, tak jakby Turcja nie przeżywała najpoważniejszego kryzysu od wielu lat.

– Jestem zaskoczony nieporadnością Erdogana. 10 lat władzy najwidoczniej oderwało go od realiów kraju – zastanawia się w rozmowie z „Le Figaro" Jean Marou, specjalista od spraw tureckich w Instytucie Nauk Politycznych w Grenoble.

Skutek: ruch protestu wymyka się spod kontroli władz. Manifestanci, którzy początkowo mieli bardzo różne postulaty, z każdym dniem tworzą coraz bardziej spójną grupę. Są wśród nich kobiety zaniepokojone zaostrzeniem praw do przerywania ciąży i protekcjonalnymi wypowiedziami Erdogana w rodzaju „każda powinna urodzić przynajmniej trójkę dzieci"; kemaliści przywiązani do laickiej spuścizny Turcji, przeciwni takimi inicjatywom rządu, jak zaostrzenie możliwości sprzedaży alkoholu czy utworzenie oddzielnych plaż dla kobiet i mężczyzn; zwolennicy partii lewicowych zaniepokojeni przetrzymywaniem w więzieniach, często bez wyroku, setek przeciwników politycznych i niemal całkowitym wstrzymaniem negocjacji na temat przystąpienia Turcji do Unii Europejskiej.

– Po wybuchu Arabskiej Wiosny Erdogan propagował tureckie rozwiązania instytucjonalne jako model połączenia demokracji z wartościami Islamu. W chwili próby okazuje się jednak, że ten mechanizm nie działa zbyt sprawnie – zwraca uwagę Jean Marou.

Turecka telewizja od kilku dni właściwie nie nadaje żadnych przekazów z manifestacji. W tej sytuacji protestujący coraz częściej organizują się za pomocą mediów społecznościowych, przede wszystkim Twittera – tak jak dwa lata temu Tunezyjczycy czy Egipcjanie – czym znów wywołują bardzo gwałtowną reakcję ze strony Erdogana.

– Pojawiła się nowa groźba, która nazywa się Twitter. Najlepsze przykłady kłamstw można znaleźć właśnie tam – oświadczył turecki premier.

Barack Obama uznał niedawno Erdogana za jednego z pięciu kluczowych sojuszników Waszyngtonu na świecie. Ale teraz nawet Amerykanie zaczynają nabierać większego dystansu do tureckiego premiera. Wiceprezydent Joe Biden zaapelował do niego o „szacunek dla manifestantów".

Korzystając z nieobecności Erdogana, sytuację próbuje ratować prezydent Gül. Choć obaj politycy wywodzą się z tej samej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), od pewnego czasu rywalizacja między nimi się zaostrza. Na polecenie Güla policja wycofała się ze stambulskiego placu Taksim, głównej areny protestów. To także z rozkazu Güla wicepremier Bulent Arinc przeprosił manifestantów za brutalność policji.

– Musimy respektować różne sposoby życia. Ten kraj należy do nas wszystkich – apelował Arinc.

A sam prezydent, wbrew deklaracjom szefa rządu, uznał, że „demokracja nie sprowadza się tylko do wyborów", dając do zrozumienia, że protesty są jak najbardziej uprawnione.

Część ekspertów uważa, że to wstęp do przejęcia realnej władzy w kraju przez Güla. Do tej pory jego uprawnienia były głównie reprezentacyjne. Jednak w 2015 roku po raz pierwszy głowa państwa ma być wybierana w wyborach powszechnych, co może być okazją do przyznania temu urzędowi realnej władzy. Erdogan ma nadzieję, że to on będzie nowym prezydentem, bo premierem na czwartą kadencję wybrany być nie może. Gül sprawy widzi jednak zupełnie inaczej.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Świat
Donald Trump spotka się w Paryżu z Wołodymyrem Zełenskim?