Nasze relacje osiągnęły punkt krytyczny. Potrzebny jest nowy rodzaj relacji pomiędzy wielkimi mocarstwami – oznajmił już kilka tygodni wcześniej prezydent Chin Xi Jinping amerykańskiemu sekretarzowi stanu Johnowi Kerry'emu. Powtórzył to w piątek i sobotę prezydentowi Barackowi Obamie we wspaniałej posiadłości Sunnyland w Kalifornii. – Chiny i USA powinny znaleźć nową drogę – powiedział gość z Chin. Przypomniał w tym kontekście przełomową wizytę prezydenta Richarda Nixona w 1972 roku, która była początkiem dialogu chińsko-amerykańskiego.
Od tego czasu spotkań mniej lub bardziej formalnych na szczycie było wiele, ale rzadko trwały tak długo jak rozmowy Obama – Xi. Przywódcy spędzili razem w sumie osiem godzin.
To swego rodzaju rekord, który jednak nie zaowocował rozstrzygnięciami. – Szczyt zakończył się fiaskiem i jedynym jego rezultatem może być zwiększenie poziomu konfrontacji niż współpracy obu krajów – mówi „Rz" Guy Sorman z think tanku Manhattan Institute. Jego zdaniem Chiny prowadzą grę obliczoną na uzyskanie wpływu na losy świata bez respektowania obowiązujących, zachodnich zasad w relacjach międzynarodowych. Pekin jest przy tym przekonany, że czas dział na jego korzyść.
Z Meksyku do Kalifornii
W Kalifornii nie doszło do porozumienia ani w sprawie cyberataków chińskich hakerów, ani dostaw amerykańskiej broni dla Tajwanu, dysput terytorialnych na Morzu Wschodniochińskim, ani też w sprawie niedowartościowania chińskiej waluty renminbi, na co zwracają od dawna uwagę Amerykanie.
Za to Pekin i Waszyngton znalazły wspólny język w sprawie Korei Płn. Obaj przywódcy są zdania, że Korea Płn. musi zrezygnować z posiadania broni nuklearnej. – To ustępstwo Chin o charakterze taktycznym – mówi Sorman.