Uzbrojone komando przeprowadziło zamach w jednej z najsilniej ufortyfikowanych dzielnic Kabulu i to tuż przed konferencją prasową, podczas której prezydent Hamid Karzaj miał wyjaśniać, w jaki sposób chce negocjować porozumienie pokojowe z talibami.
Przebrani w mundury napastnicy przejechali samochodami wyładowanymi materiałami wybuchowymi przez kilka punktów kontrolnych. Nikt ich nie przeszukiwał, bo mieli sfałszowane legitymacje. Zatrzymała ich dopiero ponoć CIA. Policja podała, że bitwa, jaka się potem rozpętała, trwała półtorej godziny.
Rzecznik talibów Zabidullah Mudżahid poinformował, że biorą oni odpowiedzialność za „operację przeprowadzoną przez ośmiu mudżahedinów", którzy „dzięki pomocy z wewnątrz do najpilniej strzeżonego miejsca w stolicy wieźli granaty, karabiny maszynowe i granatniki".
NATO w ubiegłym tygodniu przekazało odpowiedzialność za bezpieczeństwo kraju siłom afgańskim. Również w ubiegłym tygodniu talibowie z wielką pompą otworzyli swe biuro łącznikowe w Katarze, gdzie wkrótce mieli rozpocząć rozmowy pokojowe. Od początku nie było jednak jasne, kto będzie z nimi rozmawiał ani czy rzeczywiście zależy im na porozumieniu czy może tylko przygotowują sobie grunt pod przejęcie władzy. A może to nastąpić już w przyszłym roku, nie tylko dlatego, że do końca 2014 r. z Afganistanu mają się wycofać wojska NATO, ale przede wszystkim dlatego, że na 5 kwietnia zapowiedziano wybory prezydenckie. Hamid Karzaj startować w nich nie może, a sprzyjające Zachodowi skłócone afgańskie frakcje raczej nie wystawią wspólnego kandydata.
Zapobiec rozlewowi krwi mogłyby mediacje, ale choć w ciągu ostatnich lat takie próby oficjalnie podejmowano trzy razy, zawsze kończyły się podobnie: Karzaj nie zgadzał się, by stroną rozmów był Waszyngton (Amerykanom zależy ponoć w pierwszej kolejności na uwolnieniu starszego szeregowego Bowe'a Bergdahla, który zaginął w czerwcu 2009r. w prowincji Paktika). Jednocześnie talibowie z wysłannikami Hamida Karzaja rozmawiać nie mają zamiaru, bo afgańskiego prezydenta uważają za zachodnią marionetkę.