Te protesty, które już trwają, to dopiero wstęp do wielkich demonstracji zapowiedzianych na niedzielę. 30 czerwca przypada pierwsza rocznica przejęcie władzy przez Mursiego, którego opozycja chciałaby teraz usunąć. Armia, która przez ostatni rok zachowywała się neutralnie, zapowiedziała, że nie pozwoli, by kraj stał się ofiarą konfliktu, który wymknie się spod kontroli.
Już teraz w wielu miastach pojawiły się oddziały wojska. Szef Najwyższej Rady Sił Zbrojnej siedział na sali, gdzie Mursi wygłaszał przemówienie transmitowane przez telewizję.
W środę doszło do krwawych zamieszek w Mansurze na północ od Kairu, zginęły tam dwie osoby. Na kairskim placu Tahrir protestowały dziś wieczorem tysiące Egipcjan, przysłuchujących się telewizyjnemu wystąpieniu Mursiego.
Prezydent zagroził, że nowej rewolucji nie będzie. - Rewolucja już się odbyła, w 2011 roku – powiedział. Na początku 2011 roku obaliła ona dyktatora Hosniego Mubaraka. Władzę po nim powoli zdobywali islamiści z Bractwa Muzułmańskiego, najpierw wygrywając wybory parlamentarne. Rok temu ich kandydat Mohamed Mursi wygrał wybory prezydenckie. Potem islamiści przeforsowali nową konstytucję. Opozycja liberalna i świecka, a także liczna w tym kraju mniejszość chrześcijańska, coraz ostrzej zaczęły wyrażać sprzeciw wobec nowych porządków. Niepokojom politycznym towarzyszyła pogarszająca się sytuacja ekonomiczna.
Mursi przyznał, że zrobił wiele błędów. I zapowiedział „drastyczne reformy instytucji państwowych". Obiecał dopłaty do cen chleba dla najuboższych i oskarżył spekulantów o zawyżanie cen subsydiowanej benzyny.