Raul Castro upadł na ziemię, trzymając się za brzuch. Wszyscy wiedzieli, że lubi wypić, ale o świcie 13 lipca 1989 upił się do tego stopnia, że trafił do szpitala. Obecny przywódca Kuby musiał odreagować jedną z najdłuższych i najbardziej dramatycznych nocy w swoim życiu. Kilka godzin wcześniej, w lotniczej bazie koło Hawany, nadzorował egzekucje swego najlepszego przyjaciela – generała Arnalda Ochoi Sancheza i trzech innych oficerów kubańskiej armii .
Straceńców przywiązano do wbitych w ziemię pali, nie zważając na ich krzyki i prośby o łaskę. Padły strzały. Arnalda Ochoę dowieziono po chwili i pokazano mu ciała towarzyszy. Raul Castro zbliżył się do niego, chwilę rozmawiali. Ochoa poprosił, by nie przywiązywano go do słupa, ale prośbę zignorowano. Sześcioosobowym plutonem egzekucyjnym dowodził pułkownik Luis Mesa, zwany „kubańskim Rambo". To on dobił generała strzałem ze swojego stieczkina.
Taki był finał ostatniego w XX w. procesu w stalinowskim stylu, na którym Ochoę i 13 innych osób oskarżono o zdradę ojczyzny, przemyt kokainy i przywłaszczenie państwowych pieniędzy. Ale w rzeczywistości śmierć charyzmatycznego generała miała inne przyczyny: strach braci Castro przed utratą władzy w czasie, gdy komunizm w Europie chylił się ku upadkowi. Bracia Castro, rozstrzeliwując niedawnego ulubieńca, zlikwidowali potencjalnego rywala, który chciał kubańskiej „pierestrojki".
Bohater z Afryki
(...) „Ochoa nie był święty: też zabijał, przekupywał, sypiał z żonami innych generałów. Ale miał za duże ambicje i przegrał. Takie były reguły tej gry" – mówi kubański pisarz Norberto Fuentes (...)