Odbywający podróż do trzech państw Afryki prezydent USA przedstawił własny plan pomocy w walce z głodem oraz inicjatywę elektryfikacji siedmiu krajów kontynentu. W RPA oddał też hołd ciężko choremu Nelsonowi Mandeli.
Na trasie drugiej podróży Obamy do Afryki (w czasie pierwszej kadencji na krótko pojawił się w Ghanie) relacjonowanej z zainteresowaniem przez amerykańskie media znalazły się Senegal, RPA i Tanzania. Według Białego Domu celem wyprawy było otwieranie dróg dla amerykańskich inwestycji na tym kontynencie, promocja demokracji oraz wsparcie dla rozwoju krajów Afryki i rozwiązywania jej najważniejszych problemów – głodu i poprawy opieki zdrowotnej.
Według wielu amerykańskich komentatorów Stany Zjednoczone próbują w ten sposób zrównoważyć rosnące wpływy Pekinu na kontynencie. Zarówno chińskie państwo, jak i jego firmy inwestują w Afryce 70 mld dolarów rocznie, stając się największym partnerem handlowym dla krajów tego kontynentu.
Nieprzypadkowo wizyta Obamy w Afryce ma miejsce trzy miesiące po podróży na ten kontynent prezydenta Chin Xi Jinpinga. Pytany o to przez dziennikarzy Obama starał się jednak dyplomatycznie unikać kontrowersji. „Chciałbym, aby wszyscy byli obecni w Afryce. Im więcej, tym lepiej" – powiedział prezydent USA i dodał, że Stany Zjednoczone nie czują się zagrożone obecnością Chińczyków na kontynencie.
„Jestem tutaj, ponieważ uważam, że Stany Zjednoczone powinny się zaangażować na kontynencie pełnym nadziei i możliwości. Cieszę się z uwagi, jaką poświęcają Afryce takie kraje, jak Chiny, Brazylia, Indie i Turcja" – mówił prezydent. Stwierdził też, że tylko w ten sposób będzie można połączyć najbiedniejszy kontynent z globalną gospodarką.