Jerzy Haszczyński z Kairu
- Nie potrzebujemy pomocy Amerykanów, mamy własny program – powiedziała „Rz" Dina Zakaria, działaczka Partii Wolności i Sprawiedliwości, politycznego ramienia Bractwa Muzułmańskiego (z którego wywodzi się Mursi). Bractwo nie chce mieć „amerykańskiej" łatki. Chętnie przyklejają mu ją przeciwnicy, licząc na skompromitowanie w oczach prostego islamistycznego elektoratu, dla którego współpraca ze sprawcą problemów współwyznawców w Iraku i Afganistanie i na dodatek supersojusznikiem Izraela jest trudna do zrozumienia.
Więcej informacji na Facebooku autora
Mianem „starego przyjaciela Amerykanów" określa Mursiego i prof. Said Sadek, politolog Amerykańskiego Uniwersytetu w Kairze. Jego zdaniem jednak władze nie zdecydują się teraz na wypuszczenie obalonego prezydenta: - Generałowie nie chcieliby, by wyszło na to, że ulegają presji z zagranicy – powiedział „Rz". Dodał, że powodów jest więcej, bo Mursi ma też zarzuty kryminalne, dotyczące jeszcze wydarzeń z czasów rewolucji z początku 2011 roku, która obaliła dyktaturę Hosniego Mubaraka. Poza tym, stwierdził bardzo krytyczny wobec islamistów prof. Sadek, dla Mursiego jest lepiej, by został w areszcie, ze względów bezpieczeństwa - bo na ulicach jest wielu bardzo wściekłych na niego.
Mursi został odsunięty od władzy 3 lipca przez armię, która dwa dni wcześniej postawiła mu ultimatum. Przyśpieszonych wyborów domagały się przedtem miliony Egipcjan, podpisując petycję w tej sprawie i wychodząc na ulice protestować. Jak wielu innych liderów Bractwa Mursi został po pozbawieniu władzy aresztowany.