Zaprzysiężenie Hasana Rohaniego na prezydenta Islamskiej Republiki Iranu odbędzie się 3 sierpnia. Już dziewięć dni później złoży mu wizytę prezydent Rosji – napisał wczoraj dziennik „Kommiersant”. Rzecznik Kremla nie komentował tej informacji, ale o przyjeździe rosyjskiego prezydenta do Teheranu w sierpniu pisały też irańskie media. Jeżeli wszystko się potwierdzi, Władimir Putin stanie się pierwszym zagranicznym przywódcą, który odwiedzi Rohaniego, cieszącego się na razie opinią reformatora i zwolennika polepszenia stosunków z Zachodem.
I pierwszym, który się przekona, czy jest szansa na rozwiązanie jednego z najważniejszych problemów świata – powstrzymania Iranu przed wyprodukowaniem bomby atomowej. To ryzykowne, przypomniała rosyjska gazeta, bo próby rozwiązania problemu irańskiego programu nuklearnego już wielu się nie powiodły. Zwłaszcza że to nie prezydent w Iranie decyduje w kwestiach atomowych, lecz najwyższy przywódca – ajatollah Ali Chamenei.
– Rosja nie może pomóc przekonać Iranu, żeby zrezygnował z programu atomowego, bo nikt nie może. Ale może spowodować, by ten proces był bardziej przejrzysty i bardziej zrozumiały dla świata – powiedział „Rz” Fiodor Łukianow, czołowy rosyjski ekspert od spraw międzynarodowych, szef pisma „Rosja w Polityce Globalnej”.
Jak podkreślił, rola Iranu na Bliskim i Środkowym Wschodzie rośnie i Rosja postrzega ten kraj jako ważny w jej polityce zagranicznej.
– Jednak nie można powiedzieć, że Iran jest sojusznikiem czy bliskim partnerem Rosji. Prowadzi własną politykę, ale nastawia się na współpracę z Rosją, wielkim krajem, który może się sprzeciwić Stanom Zjednoczonym. Moskwa czasem chce w takiej roli występować, a czasem nie – dodał Łukianow.