Założyciel portalu WikiLeaks może mieć powody do niepokoju. Wyrok w sprawie Manninga otwiera drogę do wytoczenia przeciwko niemu aktu oskarżenia przez amerykańskich prokuratorów.
Sędzia Denise Lind uznała we wtorek Manninga winnym złamania wielu paragrafów ustawy o zwalczaniu działalności szpiegowskiej (Espionage Act). Oskarżonego uwolniono co prawda od głównego zarzutu pomocy nieprzyjacielowi ale te, na podstawie których zostanie skazany wystarczą, aby były szeregowiec spędził resztę życia w więzieniu.
Adwokat Assange'a uważa, że werdykt w sprawie Manninga posłuży jako podstawa do wytoczenia sprawy jego klientowi, jako współuczestnikowi zmowy, która miała na celu osłabienie Stanów Zjednoczonych. Podobnie uważają obrońcy wolności słowa. Już w czasie procesu szeregowca, który przekazał portalowi WikiLeaks setki tysięcy dokumentów Departamentu Stanu i innych instytucji rządowych, prokuratorzy usiłowali pokazać Assange'a jako "informacyjnego anarchistę", który zachęcał Manninga do złamania prawa. "Rząd utrzymuje, że Julian był uczestnikiem konspiracji – uważa Michael Ratner, prawnik założyciela WikiLeaks – to bardzo niepokojący sygnał na temat zamiarów administracji wobec Juliena Assange'a". Podczas procesu wspominano także o roli założyciela WIkiLeaks w ostatnim skandalu przeciekowym i jego pomocy dla Edwarda Snowdena w przedostaniu się z Hongkongu do Moskwy.
Assange: To niebezpieczny precedens