W jednym z nich badacze uniwersytetu w Bielefeld pytali dwa lata temu 533 Żydów w Niemczech o ich osobiste doświadczenia. Wynik był zaskakujący, gdyż 81 proc. pytanych stwierdziło, że sprawcami czynnych napaści, których doświadczyli, byli pojedynczy muzułmanie lub całe grupy. W przypadku napaści słownych muzułmanie mieli być odpowiedzialni w 62 proc. Autorzy tych badań tłumaczą ich rezultaty sprzeczne z danymi statystycznymi błędem w ocenie pytanych, którzy zakreślali nierzadko odpowiedzi sprzeczne ze sobą. Poza tym jedynie 16 osób doświadczyło przemocy fizycznej. Informacje uzyskane od tak małej liczby osób nie muszą się więc kłócić z oficjalną statystyką.
Inny obraz wyłania się z analiz berlińskiego ośrodka badań nad antysemityzmem RIAS. W stolicy naliczono w roku ubiegłym nieco ponad tysiąc aktów antysemityzmu, wliczają w to nie tylko przestępstwa, ale i napisy na murach w rodzaju „Juden raus". Połowy tych aktów nie udało się zakwalifikować. Z pozostałej części 18 proc. zapisano na konto prawicowej ekstremy, 2 proc. pochodzić miało ze środowisk islamskich, 4 proc. miało być dziełem skrajnej lewicy, a 9 proc. miało być motywowane wyrazem nienawiści do Izraela oraz innymi przyczynami.
Nie ma przy tym przekonujących danych dotyczących nastrojów antysemickich w środowisku imigrantów. Jednak ksenofobiczna i populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) przedstawia głośno swą ocenę niemieckiego antysemityzmu. Miałby być zjawiskiem importowanym wraz z napływem ponad miliona uchodźców i imigrantów w ostatnich latach.
– Takie opinie są wyrazem niezwykłej hipokryzji. To przecież w szeregach AfD znajduje się cała masa antysemitów, którzy otwarcie relatywizują nazistowskie zbrodnie – mówi „Rzeczpospolitej" Stephan Vopel, zajmujący się zjawiskiem antysemityzmu w Fundacji Bertelsmanna. Nie ma on wątpliwości, że wraz z falą imigrantów wzrosła liczba aktów antysemityzmu, lecz nie ma najmniejszych powodów sądzić, by nieprawdziwa była statystyka obciążająca odpowiedzialnością środowiska skrajnej prawicy za zdecydowaną większość tych aktów. Zwraca też uwagę na wzrost radykalizmu środowisku imigrantów z lat 70., przybyłych z Palestyny i innych regionów Bliskiego Wschodu. To o nich wspomniany już pełnomocnik rządu ds. antysemityzmu Felix Klein mówi, że spędzają czas na oglądaniu telewizji krajów arabskich przedstawiającą zniekształcony obraz Izraela.
– Zjawisko imigracji nie jest jedyną przyczyną wzrostu nastrojów antysemickich w Niemczech – mówi „Rzeczpospolitej" rabin Daniel Alter. Sam był ofiarą napadu w centrum Berlina siedem lat temu ze strony arabskich podrostków. Jest jednak przekonany, że antysemityzm jest mocno osadzony w niemieckim społeczeństwie.
15 proc. Niemców (bez imigrantów) twierdzi w sondażach RIAS, że Żydzi mają zbyt wiele wpływów. Jeżeli dodać do tego uznane za prawdziwe twierdzenia w rodzaju: „Izrael robi to samo z Palestyńczykami, co naziści z Żydami", należy uznać, że niemal 40 proc. Niemców to antysemici.