– Nie podzielam wiary czy entuzjazmu tych, którzy sądzą, że taka interwencja przyniesie właściwe efekty czy skutki – powiedział w środę w Sejmie Donald Tusk. – Mamy doświadczenie w tej części świata, które pokazuje, że interwencje zbrojne, nawet z najbardziej oczywistych i szlachetnych pobudek, rzadko kiedy przynoszą pożądany skutek – dodał premier.
Roman Kuźniar, doradca prezydenta ds. międzynarodowych, powiedział „Rz", że stanowisko Bronisława Komorowskiego nie różni się od tego, jakie zaprezentował Tusk. – Nie mamy ani ostatecznych dowodów użycia broni chemicznej przez reżim Asada ani nie znamy szczegółowych założeń planowanej operacji. Przed jej przeprowadzeniem należałoby także przynajmniej podjąć próbę przyjęcia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ stanowiska w tej sprawie – tłumaczy Kuźniar.
Z naszych informacji wynika, że w ostatnich dniach zarówno prezydent, jak i premier nie wzięli udziału w telefonicznych konsultacjach przywódców państw, które szykują się do interwencji w Syrii, choć polscy dyplomaci prowadzili takie rozmowy z zachodnimi partnerami na niższym szczeblu.
Politycy opozycji uważają, że brak poparcia politycznego dla interwencji to poważny błąd rządu.
– W języku dyplomacji określenie „brak entuzjazmu" oznacza, że sprawa Syrii jest nam obojętna. To już kolejny przykład, gdy Polska nie angażuje się w operacje ważne dla naszych kluczowych sojuszników – Niemiec i Francji. Przyjdzie moment, gdy państwa te odwdzięczą się nam tym samym w sprawach dla Polski ważnych, dotyczących choćby polityki wschodniej czy budżetu Unii. Powstanie także pytanie, czy w tej sytuacji Polska powinna mieć równie duży wpływ na wspólną politykę zagraniczną i obronną Unii co pozostałe największe państwa Wspólnoty – ostrzega w rozmowie z „Rz" prezes PJN Paweł Kowal.