Niemcy jako dom publiczny UE

Współpraca niemiecko-francuska wzbogaci się o obszar usług seksualnych.

Publikacja: 26.09.2013 02:35

Branża usług seksualnych rozwija się w Niemczech w błyskawicznym tempie. Na zdjęciu scena uliczna z

Branża usług seksualnych rozwija się w Niemczech w błyskawicznym tempie. Na zdjęciu scena uliczna z hamburskiej dzielnicy St. Pauli

Foto: AFP

W Saarbrücken, w odległości niewielu kilometrów od granicy z Francją, powstaje największy burdel południowych Niemiec. Budowa jest na ukończeniu. Kompleks ma powierzchnię 4,5 tys. metrów kwadratowych. Wiadomo już, że za wstęp do tego przybytku kosztować będzie 60–70 euro. Kto zapragnie bliższego kontaktu z jedną z setki pracujących tam pań, będzie musiał wynegocjować cenę za konkretne usługi.

Francuzi liczą na Niemców

Właściciel, którym jest spółka Paradise Island Entertainment, liczy na rzesze francuskich klientów. Zwłaszcza że w tym znanym z obyczajowego liberalizmu kraju szykują się niekorzystne zmiany dla amatorów seksu z paniami lekkich obyczajów. Prostytucja jest we Francji od dawna nielegalna. Mało tego, od 2003 roku obowiązuje nawet zakaz – wprowadzony z inspiracji ówczesnego szefa MSW Nicolasa Sarkozy'ego – pasywnego oferowania usług seksualnych. Grzywną jest więc karane ostentacyjne zachowanie w miejscach publicznych mające na celu doprowadzenie do zbliżenia seksualnego.

W listopadzie tego roku w parlamencie odbędzie się głosowanie nad ustawą wprowadzającą kary 1,5 –7,5 tys. euro, a nawet 6 miesięcy więzienia za korzystanie z usług prostytutek. Ustawa zapewne przejdzie. Podobnie jak w Szwecji, Norwegii czy Islandii.

Zawód jak inne

– W Niemczech jest całkowicie odwrotnie. Prostytucja, także uliczna, jest jak najbardziej legalna i działalność taka jest traktowana jako jedna z branż sfery usługowej – tłumaczy „Rz” Thomas Blug, rzecznik władz miejskich Saarbrücken. Efekt jest taki, że jedna z dzielnic Saarbrücken Burbach przekształciła się w prawdziwy ośrodek nadgranicznej prostytucji.

Na ulicach roi się od kobiet oferujących swe usługi niemal za grosze. Stoją na drogach dojazdowych do miasta, czekając na klientów zabierających je następnie swymi samochodami do pobliskich lasów będących w założeniu terenami rekreacyjnymi. Władze miasta mają związane ręce i nie mogą temu zjawisku zapobiec mimo całej powodzi skarg mieszkańców dzielnicy. Jest ich ok 14 tys. Ocenia się przy tym liczbę prostytutek tam pracujących na co najmniej tysiąc.

– W tym miejscu popyt natrafia na podaż – tłumaczy rzecznik Blug, traktując problem w kategoriach czysto ekonomicznych. Jego zdaniem powstający dom publiczny jest „mniejszym złem”, ale władze miasta nie mają złudzeń, że problem nie zniknie. Zamierzają ograniczyć uliczną prostytucję do 3 – 4 ulic specjalnie do tego celu przygotowanych.

Niewykluczone, że w dzielnicy Burbach będzie jak w Bonn, gdzie w wyznaczonych miejscach funkcjonują podobne do maszyn parkingowych automaty, w których prostytutki muszą się zaopatrywać w bilety wartości 6,5 euro, uzyskując tym samym prawo świadczenia tam swych usług. Podobnie jest w wielu innych miastach. Do kasy miejskiej Bonn wpływa z tego tytułu 30 – 35 tys. euro rocznie.

Państwo w roli alfonsa

Analizując obecny stan rzeczy, niemieckie media nie wahają się nazywać Niemcy „największym burdelem w Unii Europejskiej” czy „najpotężniejszym alfonsem w Europie”. Takie są skutki jedenastu lat funkcjonowania przepisów liberalizujących uprawianie prostytucji, która stała się w rozumieniu prawa zawodem jak każdy inny.

Deputowana Partii Socjalistycznej Maud Olivier ocenia, że we Francji działa 20 – 40 tys. osób zajmujących się prostytucją. 80 proc. z nich to kobiety, 90 proc. – cudzoziemcy.

W Niemczech osób zajmujących się zawodowo nierządem jest 200 – 400 tys. Z ich usług korzysta dziennie milion mężczyzn i stosunkowo niewiele kobiet. Obroty całej branży oceniane są na 12 – 14 mld euro. To mniej więcej jedna piąta rocznego budżetu Polski.

Zarejestrowane lub pracujące w domach publicznych prostytutki płacą 25 euro dziennie podatku. Ale w miarę wzrostu konkurencji spadają zarobki. Jak ocenia magazyn „Brigitte”, średnie zarobki wynoszą 1500 euro miesięcznie. Seks jest dostępny już za 20–30 euro. Nie mówiąc o przybytkach stosujących system flat rate. Polega to na tym, że płacąc np. 40 euro, klient ma prawo przez kilka godzin korzystać z usług tylu prostytutek, ilu zapragnie.

Zdaniem policji ogromna większość prostytutek jest zmuszonych do nierządu przez bandy alfonsów, czy etniczne organizacje przestępcze zajmujące się handlem żywym towarem.

Zwykli obywatele o tym wszystkim wiedzą, ale nie widzą potrzeby zmiany obecnego stanu rzeczy. Z ubiegłorocznych badań wynika, że 78 proc. niemieckich mężczyzn opowiedziało się przeciwko zakazowi prostytucji w Niemczech. Co ciekawe, takiego zdania było 76 proc. kobiet.

W Saarbrücken, w odległości niewielu kilometrów od granicy z Francją, powstaje największy burdel południowych Niemiec. Budowa jest na ukończeniu. Kompleks ma powierzchnię 4,5 tys. metrów kwadratowych. Wiadomo już, że za wstęp do tego przybytku kosztować będzie 60–70 euro. Kto zapragnie bliższego kontaktu z jedną z setki pracujących tam pań, będzie musiał wynegocjować cenę za konkretne usługi.

Francuzi liczą na Niemców

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017