– Mam nadzieję na porozumienie. Obywatele UE nie zrozumieją, że 400 mln euro może stać się powodem dalszych opóźnień – mówi „Rz" wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. W całym budżecie na lata 2014–2020 chodzi przecież o 960 mld euro, a Rada UE i Parlament Europejskie nie mogą dojść do porozumienia odnośnie do kwoty zaledwie 400 mln euro. I to w wydatkach jeszcze na ten rok.
Ministrowie finansów zgodzili się w ubiegłym tygodniu na zasypanie dziury w tegorocznym budżecie, co było warunkiem zgody PE na nowe wieloletnie ramy finansowe.
Na sesji plenarnej 18–21 listopada może się odbyć głosowanie nad budżetem UE
Ich decyzja odbiega jednak od tego, czego oczekiwał PE. Bo co prawda ministrowie zgodzili się na przekazanie brakującej kwoty 3,9 mld euro, ale nie wyrazili zgody do dołożenie 400 mln euro na Fundusz Solidarności w związku z powodziami w Niemczech, Austrii, Czechach i Rumunii.
Rada uznała, że tę kwotę Komisja Europejska – zarządzająca budżetem – może oszczędzić na innych wydatkach. Doszło do sporu służb prawnych Rady UE z jednej strony, a KE i PE – z drugiej.