Na zaledwie dwuminutowym, nakręconym zapewne za pomocą telefonu komórkowego filmiku ujawnionym w ostatni weekend na stronie internetowej „Mail on Sunday" widać niebudzącą wątpliwości scenę zakupu twardych narkotyków. Siedzący w samochodzie niemłody już mężczyzna kupuje za 300 funtów paczuszkę kokainy.
To czarnorynkowa transakcja, do jakich w Londynie dochodzi co kilka minut, jednak problemem okazuje się osoba głównego bohatera nagrania. Na filmie rozpoznany zostaje 63-letni Paul Flowers, do niedawna jeden z bardziej wpływowych brytyjskich bankierów, bliski znajomy i doradca Eda Millibanda, szefa laburzystów, a na dodatek pastor Kościoła metodystów.
Skandal nie skończył się na filmiku. Wkrótce znaleźli się świadkowie potwierdzający, że Flowers, który do czerwca stał na czele Banku Co-operative, regularnie konsumował nie tylko kokainę, ale i inne twarde narkotyki syntetyczne kupowane oczywiście na czarnym rynku. Jakby tego było mało, policja, która przeszukała dom Flowersa w Bradford, odnalazła całą kolekcję materiałów pornograficznych. Ich posiadanie nie jest oczywiście nielegalne, jednak nagrania scen hardcore sex w komputerze głoszącego zasady moralnego życia pastora muszą budzić co najmniej wątpliwości natury etycznej.
„Zrobiłem rzecz głupią i złą" – oświadczył Flowers po wybuchu afery. Jednak problem polega na tym, że w niezwykle kłopotliwą sytuację wpędził nie tylko siebie, ale także instytucje i osoby, z którymi był związany. Największy kłopot dotyczy banku, który zawsze głosił przestrzeganie wysokich standardów etycznych. Stały się one mocno wątpliwe, gdy okazuje się, że na jego czele przez lata stał nałogowy narkoman.
Co więcej, John Vincent Cable, brytyjski minister gospodarki, zaczął się zastanawiać, czy po spodziewanej wkrótce rekapitalizacji bank będzie nadal mógł nosić tradycyjną nazwę „spółdzielczy" (po zmianach właścicielskich dotychczasowi udziałowcy kontrolować będą tylko 30 proc. akcji – a w tej sytuacji dla zachowania nazwy banku wymagana jest zgoda państwa). Komisja nadzorująca zachowanie bankierów (Financial Conduct Authority) jeszcze nie zdecydowała, czy podejmie śledztwo. Urząd interesuje nie tyle sprawa narkotyków, ile raczej niekompetencja Flowersa, który doprowadził do braków w bankowej kasie na sumę 1,5 mld funtów.