Ukraińska agencja bezpieczeństwa wewnętrznego ostrzegła w niedzielę przed ryzykiem zmasowanych ataków terrorystycznych. Do wybuchu bomb miałoby dojść na lotniskach, dworcach i w pobliżu gazociągów przechodzących przez terytorium naszego wschodniego sąsiada. Już w miniony czwartek wybuchł na Majdanie ładunek niewielkiej mocy, raniąc jednego z demonstrantów.
To tylko jeden z wielu sygnałów narastającego napięcia na Ukrainie. W piątek tuż przed inauguracją igrzysk olimpijskich w Soczi doszło do krótkiego spotkania Janukowycza z Władimirem Putinem. O rozmowach obu polityków poinformowano dopiero w sobotę, ale bez podania jakichkolwiek szczegółów.
Jednak rosyjski minister finansów Anton Siłanow ostrzegł, że Moskwa nie wypłaci kolejnej wartej dwa miliardy dolarów transzy pomocy, jeśli Naftohaz nie ureguluje długu za dostawę gazu ocenianego na 2,7 mld dolarów. W ten sposób Kreml stara się postawić Ukrainę pod ścianą. Z powodu topniejących rezerw kraj musiał wprowadzić ograniczenia w transferach dewizowych: Ukraińcy nie mogą wywieźć z kraju więcej niż 5,5 tys. dolarów miesięcznie.
Wcześniej Moskwa ostrzegła, że nie wypłaci pomocy dopóki nie okaże się, że nowy premier Ukrainy będzie prowadził przychylną Moskwie politykę.
Wiele wskazuje także na to, że to rosyjskie służby specjalne stoją za ujawnieniem w czwartek rozmowy telefonicznej między zastępcą sekretarz stanu USA Victorią Nuland i amerykańskim ambasadorem w Kijowie, Geoffreyem Pyattem. Sprawą miał się osobiście zająć doradca wicepremiera Dmitrija Rogozina Dmitrij Łoskutow.