Jeszcze dziś późnym popołudniem wydawało się to mało realne. A jednak po siedmiu godzinach negocjacji w Genewie między szefami dyplomacji USA, Rosji, UE i Ukrainy udało się uzgodnić wspólne oświadczenie, które ma umożliwić "deeskalację" kryzysu za naszą wschodnia granicą.
- To jest dobra robota. Chcieliśmy uzgodnić nie tylko słowa ale konkretne kroki, które natychmiast rozładują sytuację - powiedział po spotkaniu sekretarz stanu USA, John Kerry.
Porozumienie przewiduje, że wszystkie nielegalne grupy paramilitarne zostaną rozbrojone a zajęte przez nie budynki publiczne - uwolnione. Jednocześnie sprawcy rozruchów będą mogli liczy na amnestię, choć ta nie obejmie osób podejrzanych o najcięższe zbrodnie.
Nad wykonaniem tych punktów porozumienia ma czuwać misja OBWE, której obserwatorzy już są na Ukrainie. Wkrótce dołączą do nich nowi z Rosji, USA i krajów Unii Europejskiej. Ta część umowy spełnia przede wszystkim oczekiwania władz w Kijowie i Zachodu. W ostatnich dniach to bowiem rosyjscy separatyści zajmowali budynki publiczne w przynajmniej dziesięciu miastach Obwodu Donieckiego. To także oni, jako jedyni poza regularną armią i milicją, byli uzbrojeni w profesjonalną broń.
John Lough, ekspert londyńskiego Chatham House, ostrzega jednak w rozmowie z "Rz":