Według uchwalonego przez radę miasta i wzbudzającego kontrowersje w reszcie kraju prawa, każdy ośrodek sprzedający marihuanę na receptę ma obowiązek przeznaczyć 2 proc. swoich zapasów na bezpłatne wykorzystanie przez najmniej zarabiających mieszkańców, w tym bezrobotnych i bezdomnych. W grupie tej mają mieścić się wszyscy ci, którzy zarabiają mniej niż 32 tys. dolarów rocznie (średni roczny dochód w Kalifornii to 61 tys. dolarów).

- To okrutna sytuacja: kiedy jesteś poważnie chory, łatwo o trudności w pracy i trudno o jej utrzymanie. W rezultacie cierpią twoje finanse i nie masz pieniędzy na leki, których potrzebujesz  - wyjaśnia cytowany przez telewizję NBC Sean Luce, kierownik jednego z licencjonowanych punktów sprzedaży marihuany w Berkeley.

I choć prawo zostało przyjęte przez radę miasta jednogłośnie, ustawa wzbudziła dyskusję poza miastem nad zatoką San Francisco.

Przeciwnicy wskazują na łatwość, z jaką można dostać receptę na medyczną marihuanę. Według prawa, uprawnieni do korzystania narkotyku w celach leczniczych są ludzie cierpiący na jedną z 19 chorób: oprócz schorzeń takich jak stwardnienie rozsiane, alzheimer i rak, są na niej migrenowe bóle głowy, "chroniczny ból" oraz "nudności".

Kalifornia jest jednym z 19 stanów, w których dozwolone jest korzystanie z marihuany w celach medycznych. Szacuje się, że z prawa tego korzysta 2,5 miliona ludzi. W dwóch kolejnych stanach - Kolorado i Waszyngtonie - używanie narkotyku jest dozwolone także w celach rekreacyjnych.